FIFA 20: Legacy Edition (na Nintendo Switch). Gry 2019 roku, które najbardziej zawiodły
Spis treści
FIFA 20: Legacy Edition (na Nintendo Switch)
- Metascore: 43/100
- Platforma: Switch
- Gatunek: sportowa
Seria FIFA przyzwyczaiła nas już do tego, że wydawane co roku odsłony nie wprowadzają wielkich zmian w cyklu. Fanom to specjalnie nie przeszkadza i zadowalają się drobnymi usprawnieniami oraz zapewnioną dzięki takiemu podejściu gwarancją przynajmniej solidnej jakości każdej części – w końcu ciężko zepsuć coś, co działa, jeśli niewiele się przy tym majstruje. Niemniej każda nowa FIFA przynosi jakąś modyfikację, powoli, bo powoli, ale ulepszając formułę.
Tegoroczna FIFA 20 w wersji na Switcha nie zmieniła względem poprzedniczki kompletnie niczego. Electronic Arts zażyczyło sobie standardową kwotę za zwyczajne uaktualnienie składów względem FIF-y 19, możliwej do zakupienia za ułamek ceny nowej edycji. FIF-y 19, która na Switchu i tak pod wieloma względami ustępowała wersjom na inne platformy. Posiadacze najnowszej konsoli Nintendo mogą zapomnieć o szumnie reklamowym module Volta Football, nowinkach w trybie kariery, ulepszeniach rozgrywki... o czymkolwiek nowym poza garścią zmienionych nazwisk.
FIFA 20: Legacy Edition byłaby miłym gestem, gdyby Electronic Arts wypuściło ją w postaci darmowego patcha do poprzedniej FIF-y na Switcha. Gdyby było to płatne DLC za kilkadziesiąt złotych, można by pokręcić nosem, ale ostatecznie uznać je za ciekawostkę dla największych fanów. Ale jako oddzielna, wyceniona jak tytuł AAA produkcja okazuje się niczym innym jak bezczelnym skokiem na kasę.
Monkey King: Hero Is Back
- Metascore: 61/100
- Platformy: PC, PS4
- Gatunek: gra akcji
Wędrówka na Zachód, klasyczna chińska powieść autorstwa Wu Cheng’ena była inspiracją dla wielu doskonale znanych dzieł współczesnej popkultury – że wymienię chociażby Dragon Balla czy Enslaved: Odyssey to the West. Była też ona podstawą dla chińskiej animacji z 2015 roku – Monkey King: Hero Is Back, która cztery lata później doczekała się swojej growej adaptacji.
Tytuł ten zapewne umknąłby uwadze szerszej publiczności, gdyby nie stojące za nim studio Hexa Drive, mające na swoim koncie m.in. The Third Birthday, udane remastery Okami i Zone of the Enders, DLC do Resident Evil 7 czy porty gier z serii Metal Gear Solid oraz Final Fantasy. Zdobyte głównie przy owych portach i reedycjach doświadczenie jednak nie wystarczyło, by zaserwować przyzwoity, samodzielnie przygotowany tytuł.
Choć gra robi niezłe pierwsze wrażenie, wyglądając jak umiarkowanie solidny slasher, bardzo szybko uwidacznia się wyjątkowo nudny, powtarzalny projekt poziomów oraz zbyt uproszczony system walki – sprawiający, że wszystkie pojedynki prędko zaczynają zlewać się w jeden festiwal wciskania tych samych przycisków. Marny dubbing zachodnich wersji dodatkowo utrudnia cieszenie się warstwą fabularną osobom które nie znają filmu... czyli prawie każdemu Europejczykowi i Amerykaninowi.