Najgorsze gry 2020 roku - 13 tytułów, na które lepiej było nie czekać
2020 rok zapamiętamy przede wszystkim jako rok zarazy. Oprócz niej humor psuły nam jednak także bardzo złe gry. Oto te najsłabsze.
Spis treści
Początki nowego roku tradycyjnie upływają nam na przypominaniu najlepszych tytułów minionych dwunastu miesięcy. Nagradzamy hity, doceniamy innowacje, Wy tłumaczycie nam, że się nie znamy na grach, bo zamiast o Waszej ulubionej grze napisaliśmy o naszej ulubionej grze. Generalnie – wszyscy dobrze się bawimy, wspominając ubiegłoroczne produkcje. Branża ma jednak dwa oblicza i na każdy hit przypada jakieś rozczarowanie. To o nich, najgorszych grach 2020 roku, opowiadamy w tym tekście.
Podobnie jak przy ostatnim tego typu zestawieniu zdecydowaliśmy się „wyróżnić” wyłącznie te pozycje, które miały prawo kogokolwiek obchodzić. Steam, eShop czy Google Store każdego dnia zalewane są przez dziesiątki niskobudżetowych śmieci o żenująco fatalnym poziomie. Produkty te nie przebijają się do szerszego odbiorcy. Grzebanie w tym bagnie ani nie miałoby sensu, ani jakiejkolwiek wartości dla Was. Zamiast tego skupiamy się wyłącznie na grach większych, które przed premierą wzbudzały pewne zainteresowanie i które faktycznie okazały się rozczarowaniem czy porażką – bo liczyło na nie rzeczywiście niemałe grono osób.
XIII Remake
- Data premiery: listopad 2020
- Gatunek: FPS
- Platformy: PC, PS4, XOne
XIII to przede wszystkim belgijska seria komiksów kryminalnych Jeana Van Hamme’a (w Polsce znanego głównie za sprawą prac nad Thorgalem) i Williama Vance’a. W 2003 roku cykl ten doczekał się udanej growej adaptacji o tym samym tytule. Była to niezła strzelanka wyróżniająca się przede wszystkim wyglądającą jak ruchomy komiks oprawą wizualną – pozycja ta jako jeden z pierwszych komercyjnych projektów z powodzeniem wykorzystywała cel shading. Zastosowana technologia nie tylko wyglądała unikatowo, ale sprawiła również, że gra się bardzo dobrze starzała i nawet dziś całkiem nieźle się prezentuje. Stąd, zwłaszcza patrząc na efekty tych prac, niepojęte jest, dlaczego PlayMagic wespół z Microids zdecydowały się na pełnoprawny remake, zamiast ograniczyć się do prostego remastera.
Popsuto tu wszystko – nawet oprawę wizualną, decydując się na szereg niepotrzebnych zmian, rozmywających oryginalny styl pierwowzoru, zbliżając go bardziej do tego, co znamy z Fortnite’a i jego graficznych naśladowców. Prawdziwym problemem okazała się jednak mechanika rozgrywki. Wyparowało gdzieś jakiekolwiek poczucie mocy trzymanej w dłoniach broni, a razem z nim urlop wzięły algorytmy sztucznej inteligencji przeciwników. Z animacjami ruchu stało się coś bardzo złego, zaś tryb multiplayer drastycznie okrojono (co ostatecznie znaczenia większego nie miało, bo szybko stał się on martwy). A jeśli mimo to zaparlibyście się i próbowali grać w ten tytuł, na drodze stanęłoby Wam zatrzęsienie błędów technicznych momentami uniemożliwiających zabawę.
Skala porażki okazała się na tyle duża i głośna, że wielu graczy, zamiast zakupić nową wersję, zdecydowało się nabyć na Steamie oryginał – w kluczowym oknie premierowym w Wielkiej Brytanii sprzedawał się on lepiej od remake’u.