Daenerys u wrót. Największe absurdy 8 sezonu Gry o tron
Spis treści
Daenerys u wrót
Idziesz porozmawiać z polityczną rywalką, znaną głównie z tego, że nie dotrzymuje danego słowa (także Tobie), lubi mordować ludzi z zaskoczenia, a do tego przepełnia ją nieskrywana nienawiść zarówno do Ciebie, jak i Twojego doradcy, który – tak się składa – jest jej bratem. Przypadkiem wiesz też, że posiada ona absurdalnie potężne kusze ma wieżach zamku. Mogą one z łatwością skosić Ciebie, jak i Twojego smoka, a w zapasie są jeszcze łucznicy. W takiej sytuacji ustawienie się na otwartej przestrzeni pod murami wrogiej twierdzy razem ze swoimi najważniejszymi dowódcami (i wspomnianym znienawidzonym przez oponentkę bratem) oraz zaledwie 60 żołnierzami do obrony to wspaniały pomysł, nie?
W scenie pod murami Królewskiej Przystani z czwartego odcinka głupsza od decyzji Daenerys, żeby wystawić siebie i całe swoje dowództwo na durną śmierć, była tylko reakcja Cersei na taką okazję – a raczej brak tejże reakcji. Jeśli nawet wmówimy sobie, że Daenerys i spółka znaleźli się poza zasięgiem skorpionów (w co trudno uwierzyć), to spokojnie można było nasłać na nich kawalerię. Żeby smok mógł zareagować i obronić swoją matkę, sam musiałby znaleźć się w zasięgu ataku kusz (które wcześniej okazały się skuteczne przeciw „wielkim gadom”). A jeśli nawet z jakiegoś powodu Cersei wciąż nie mogła jednym sensownie zdradliwym dla niej ruchem pozbyć się problemu i zagrożenia, to przynajmniej miała okazję wyeliminować swojego brata, który de facto sam pchał się pod mury i prosił o śmierć.