Brak miłości do Ducha. Największe absurdy 8 sezonu Gry o tron
Spis treści
Brak miłości do Ducha
Wilkory w Grze o tron nigdy nie były traktowane z należnym tym majestatycznym stworzeniom szacunkiem, z reguły służąc za mięso armatnie przy okazji jakiejś rzezi. Scenarzyści ani nie mieli na nie konkretnego pomysłu, ani nie chcieli przeznaczać budżetu na tworzenie przerośniętych wilków. Z tego powodu te czworonogi, które nie zostały pozabijane, najczęściej błąkały się gdzieś między scenami, raz na kilka odcinków (albo sezonów – jak w przypadku Nymerii) na chwilę przypominając tylko, że w ogóle jeszcze żyją.
W ósmym sezonie Duch, wilkor Jona Snowa, w końcu miał dostać swoją chwilę chwały. Po ośmiu latach mieliśmy wreszcie zobaczyć to mityczne stworzenie w bitwie, rozdzierające na strzępy nieumarłych. I oczywiście nic z tego nie wyszło, bo cały jego udział sprowadził się do momentu biegu u boku Dothraków na rzeź. Nie pokazano walki, nie pokazano masakry, nie pokazano nawet, że wilkor ją przeżył – ot, w następnym odcinku był cały i zdrowy, jedynie lekko podrapany.
A potem postanowiono pozbyć się problemu, bezceremonialnie odsyłając psiaka na Północ razem z Dzikimi. Jon Snow, który z Duchem przez lata mocno się zżył, u którego boku wilkor walczył i z którym przemierzył pół świata, przy pożegnaniu rannego po bitwie towarzysza nawet nie pogłaskał, odprowadzając go jedynie smętnym wzrokiem. Dlaczego tak to rozegrano? Może, aby podkreślić jakąś przemianę w Jonie, zerwanie więzi z przeszłym życiem? Ależ skąd – sprawa rozbiła się o budżet. Scena głaskania sztucznie wykreowanego wilka byłaby za droga, więc ją sobie odpuszczono. Wymówka ta była o tyleż absurdalna, że nawet w samej Grze o tron wilkory były już głaskane – i to więcej niż raz.
Swoją drogą – dlaczego Duch jest taki mały? Przecież Nymeria w siódmym sezonie była wielkości konia, a zwierzak Jona pod względem rozmiarów nie ma startu nawet do malamutów .