Honorowe wzmianki. 10 najlepszych gier 2001 roku
Spis treści
Honorowe wzmianki
- Arcanum: Of Steamworks and Magick Obscura
- Tony Hawk’s Pro Skater 3
- Halo: Combat Evolved
- Aliens vs Predator 2
- Gran Turismo 3
- Animal Crossing
- Tropico
- Civilization III
- Pro Evolution Soccer
- Oni
- Luigi’s Mansion
- Ił-2 Sturmovik
- Burnout
A także...
Legacy of Kain: Soul Reaver 2
Wspomina Filip “fsm” Grabski:
Cieszy mnie, że za sprawą remastera znowu więcej mówi się o serii Legacy of Kain. Ponad 20 lat temu była to jedna z moich naj, naj, najulubieńszych marek w świecie komputerowej rozrywki i nawet jeśli kontynuacja nie zrobiła na mnie aż takiego wrażenia, jak pierwszy Soul Reaver, to do dzisiaj nie mogę zapomnieć kontrowersyjnego, ale jednocześnie świetnego finału z nieśmiertelnym Razielem i jego pojedynkiem z... Ale tego może nie napiszę, gdybyście teraz grali po raz pierwszy. Bo nadal warto!
Championship Manager 01/02
Wspomina Marcin "Nicek" Nic
Rok 2001 pod względem gamingu był dla mnie przełomowy. Nigdy nie spodziewałem się, że 23 lata później dwie gry będą towarzyszyły mi na każdym zakupionym przeze mnie komputerze. Jedną z nich był Championship Manager 01/02, dzięki któremu odkryłem, że mogą nie istnieć dla mnie prawie inne gatunki. Gdybyście mnie obudzili w środku nocy i kazali wymienić najlepsze transfery do naszej rodzimej "ligi kopanej", to z pewnością nie miałbym z tym żadnych problemów. Harasimowicz, Świętochowski, Tsigalko czy Nikiforenko rozrywali siatki wszystkich swoich rywali, nieważne czy graliście Wisłą Kraków, czy Barceloną lub Realem Madryt. Do dnia dzisiejszego zapamiętam, jak podczas mszy w kościele rozmawialiśmy na temat najlepszej taktyki, jaką udało się nam stworzyć. Jeśli nie mieliście jeszcze okazji zagrać w CM-a, bądź też chcecie go sobie przypomnieć, to od kilku lat nie ma lepszej okazji. Legendarny Championship Manager 01/02 dostępny jest bowiem za darmo, a zapaleńcy z całego świata dbają o to, żeby można było grać możliwie jak najbardziej aktualnymi składami. A teraz przepraszam, ale moja Goplania Inowrocław rozgrywa właśnie bój z "Galacticos". Czy wrócimy z Santiago Bernabeu z tarczą?
Original War
Wspomina Marcin "Nicek" Nic
Gra, która sprawiła, że pokochałem RTS-y, jednak kompletnie przebiła inne gry z tego gatunku. Nie zrozumcie mnie źle, za dzieciaka grałem jak szalony w Age of Empires 1/2, Red Alerta i inne klasyczne strategie. Czasami nawet odświeżone wersje pierwszego z tytułów. I chociaż spędziłem w innych strategiach czasu rzeczywistego wiele godzin, to żadna nie przykuła mnie do ekranu na tak długo, jak właśnie Original War. Aż ciężko uwierzyć, że tym roku mijają 23 lata od premiery tej gry, która, podobnie jak na przykład Gothic, okazała się wielkim sukcesem w naszym kraju. Nic dziwnego, bowiem Original War oferowane było w śmiesznie niskich cenach i muszę podziękować gamingowym bogom, że postawili na mojej drodze kiosk, w którym grę zakupiłem. Każdego roku przechodzę każdą kampanię przynajmniej raz, a teksty wygłaszane przez Burłaka, Franka Forsytha czy innych bohaterów mogę recytować z pamięci lepiej, aniżeli niejeden wiersz czytany w szkole. Zbliża się koniec roku i wydaje mi się, że znowu trzeba będzie wejść do EON-a i cofnąć się do czasów prehistorycznych.
Final Fantasy X
Wspomina Hubert "hexx0" Śledziewski
Choć byłem zachwycony Final Fantasy IX, zagranie w „dziesiątkę”, nie wiedzieć czemu, odkładałem aż do 2007 roku. Gdy w końcu poznałem Tidusa i spółkę, plułem sobie w brodę, iż tak świetna opowieść omijała mnie tak długo (mimo że plakat z PSX Extreme zdobił drzwi dzielonego z bratem pokoju przez co najmniej kilka lat). A jak ten „Fajnal” wyglądał! Może nie wyciskał ostatnich soków z PS2 jak „dwunastka”, ale i tak robił niesamowite wrażenie – zwłaszcza na pierwszym planie, zwłaszcza na premierę (zapewne). Ponadto podobał mi się sposób, w jaki Square urozmaiciło typowo jRPG-owy system walki – znacząco różnicując umiejętności bohaterów, dzięki czemu starcia, nawet te ze zwykłymi przeciwnikami, po trosze przypominały zabawę w „papier, kamień, nożyce”, płynącą z której frajdę dodatkowo zwiększała możliwość zmieniania postaci w trakcie pojedynku. Do gustu przypadły mi również całkiem dynamiczne względem tych z FF IX batalie z bossami, a także jeszcze większa liczba aktywności pobocznych (choć akurat tak rozbudowane rozgrywki w Blitzball deweloperzy mogli sobie darować). Fabuła została poprowadzona na tyle umiejętnie, że była trudna do przewidzenia i bardzo angażująca aż do napisów końcowych – w czym niewątpliwie pomagał świetny angielski dubbing, który w tej odsłonie zagościł w serii po raz pierwszy. O muzyce Nobuo Uematsu nawet nie wspominam, bo ta jak zwykle okazałą się bezkonkurencyjna. W sumie mój jedyny poważny zarzut względem Final Fantasy X to grind, który wkradał się pod koniec gry, zwłaszcza jeśli chcieliśmy stawić czoła Penance’owi, lecz jest to tylko niewielka rysa na wspaniałym diamencie.