Devil May Cry – „pojawi się mnóstwo jej klonów, ale żaden mu nie dorówna”. 10 najlepszych gier 2001 roku
Spis treści
Devil May Cry – „pojawi się mnóstwo jej klonów, ale żaden mu nie dorówna”
Data premiery: 23 sierpnia
Producent: Capcom Production Studio 4
Gatunek: gra akcji, hack’n’slash
Platformy: PlayStation 2
Nie umiem tego powiedzieć… Ale muszę… … Ja chrzanię!!! Ale gra! Na całym świecie totalne wariactwo! Recenzenci rwą sobie włosy z głowy, Adrian Chmielarz pisze, że chętnie zagra, a nie gra, kumple dziczeją w oczach jak widzą DMC! (…) każdy element Devil May Cry jest dopracowany w sposób wspaniały i nowatorski. (…) Komu jej nie polecam? Nie wiem. Każdy powinien ją zobaczyć i chwilkę zagrać. Jeśli mu nie podejdzie – a zna takich – spoko. Ale warto ją mieć tak, jak cegłę z muru berlińskiego – ta gra jest ważna. Pojawi się mnóstwo jej klonów. Aż się zdziwicie. Ale żaden mu nie dorówna. Konkurencję może stworzyć tylko druga wielka firma, jeśli posadzi nad tą grą taki sztab ludzi, jak Capcom. Artystów, nie zwykłych autorów. I tak jednak od dziś nic już nie jest takie samo. Dla Was też!
Recenzja gry Devil May Cry, Neo Plus nr 36, ocena: 10/10
Kolejny tytuł ekskluzywny na konsolę PlayStation 2 (przynajmniej początkowo), który można śmiało nazwać system-sellerem. Twórcy w niezwykle kreatywny sposób wykorzystali klasykę literatury – Boską komedię Dantego – i bardzo luźno oparli na niej widowiskową grę akcji, w której bohater, Dante, ściga lorda demonów Mundusa, odpowiedzialnego za śmierć rodziny Dantego. Efekt przerósł wszelkie oczekiwania. W recenzjach nie brakowało zachwytów nad innowacyjnym gameplayem, szybką akcją, pracą kamery i gotyckim klimatem. Hardkorowi gracze mocno doceniali też wysoki poziom trudności.
Twórcy z prostej sieczki stworzyli artystyczny balet eksterminacji piekielnych maszkar w piekielnie szybkim tempie. Ale gra powstała niejako z przypadku, bo… początkowo była pomyślana jako Resident Evil 4! Bohaterem miał być niewidzialny Tony – superbohater z mocami stworzonymi dzięki biotechnologii. Zaczęto jednak eksperymentować z dynamiczną kamerą, bo jego postać była zbyt „drętwa”, wnętrza lokacji i tekstury oparto na gotyckich zabytkach z Anglii i Hiszpanii, i w końcu całość mocno oddaliła się od kanonu Resident Evilów – postanowiono stworzyć z tego zupełnie nową markę. Dziś możemy być tylko wdzięczni za tę decyzję, bo DMC okazało się komercyjnym sukcesem, za którym poszły kolejne sequele i prequele.
Wspomina Hubert “hexx0” Śledziewski:
Mam graniczące z pewnością przekonanie, iż to właśnie pierwszy „Devil” zaczął kształtować mój obecny growy (a także muzyczny) gust – sprawił, że często sięgam po mroczne, wymagające produkcje, że nie lubię, gdy zwycięstwo przychodzi zbyt łatwo. Nie jestem w stanie powiedzieć, ile razy odbyłem wraz z Dantem podróż po Mallet Island; zapewne kilkadziesiąt, gdyż w czasach młodości PlayStation 2 zdarzało mi się przejść Devil May Cry od początku do końca, nim mama zawołała na obiad. Nie przywiązywałem wówczas zbyt dużej uwagi do – skądinąd niczego sobie – fabuły, tylko próbowałem do perfekcji opanować niuanse widowiskowego systemu walki. Zapewne chciałem również jeszcze trochę pozachwycać się audiowizualiami, choć fakt, że płyta z DMC rzadko opuszczała napęd konsoli, był podyktowany również niewielką liczbą krążków, które mogły ją zastąpić. Nie muszę chyba dodawać, iż niezmiernie się ucieszyłem, gdy po latach Capcom postanowił wydać Devil May Cry HD Collection na PC – wreszcie nie musiałem wyciągać z szafy „peesdwójki”, chcąc zagrać w jedną z moich ulubionych gier, które się na nią ukazały.