Kingdom Hearts – trochę manga, trochę Disney. 12 niezłych gier, których fabuła to BEŁKOT
Spis treści
Kingdom Hearts – trochę manga, trochę Disney
Wyobrażam sobie, że całe rzesze nieświadomych niczego rodziców popełniły w tym roku straszliwy błąd, kupując swoim pociechom Kingdom Hearts 3 z okazji urodzin czy innego święta. I wcale im się nie dziwię – to przecież gra z przerysowanymi postaciami rodem z anime, a obsadę szczodrze uzupełniają bohaterowie bajek Disneya. Co tutaj skomplikowanego? To z pewnością prosta historia o walce z ciemnością, przyjaźni, manipulacji czasem... złowrogich organizacjach... Chwila, dlaczego ta gra ma pięćset różnych, byle jak poprzeplatanych wątków? Dlaczego trzeba zapamiętać encyklopedię fabularnych zawiłości, żeby ledwo, ledwo móc połapać się w każdym z nich? Dlaczego Japończycy komplikują produkcję z Kaczorem Donaldem w takim samym stopniu co Metal Gear Solid?
Żadna gra – nie wspominając już o takich, których odbiorcami wydają się przede wszystkim młodsi gracze – nie powinna być tak pogmatwana. Oczywiście u jej fundamentów nadal leży prosta koncepcja walki dobra ze złem, ale przykrywają ją dodawane lawinowo postacie, dramatycznie kiepski dubbing i ogólny chaos w ekspozycji. Sprawę dodatkowo utrudnia fakt, że to cykl rozłożony na tyle części, iż trzeba by było poświęcić miesiące, by mieć faktyczne rozeznanie w całym uniwersum. Nie, żeby w czymkolwiek to przeszkadzało – to nadal przeuroczy ekwiwalent szalonej wycieczki po baśniowych światach – ale z odpowiednim podejściem do fabuły Kingdom Hearts naprawdę mogłoby okazać się idealną serią dla najmłodszych. A tak tego steku bzdur nie pojmie z łatwością nawet profesor.