Fallout 4 – akcja jest, emocji brak. 12 niezłych gier, których fabuła to BEŁKOT
Spis treści
Fallout 4 – akcja jest, emocji brak
Gdy spytacie kogokolwiek, dlaczego kocha gry Bethesdy, może podać masę powodów. Rozbudowane możliwości podążania własną ścieżką, mnóstwo zadań pobocznych, wspaniale zaprojektowane światy... Na pewno jednak nie wymieni fabuły. Zazwyczaj jest ona po prostu mało odkrywcza i niezbyt zajmująca – na pewno nie wciąga na tyle, by odpuścić sobie łażenie z jaskini do jaskini i mordowanie każdego w zasięgu wzroku. Scenariusz Fallouta 4 sięga jednak nowych nizin. Nic dziwnego, że w następnej części twórcy w końcu się poddali i postawili wszystko na tryb wieloosobowy.
Osią całej historii jest pomszczenie naszej zabitej drugiej połówki i odnalezienie porwanego syna Shauna. W iście nowatorskim stylu deweloperzy odpuszczają sobie jednak kwestię budowania jakichkolwiek relacji z obiema postaciami (w pierwszych minutach gry całą rodziną biegniemy do schronu i zapadamy w kriogeniczny sen), przez co od samego początku główny wątek ruszamy raczej z przymusu. A gdy się w niego zagłębimy, szybko okaże się, że scenarzyści Bethesdy nie tylko nie potrafią stworzyć ciekawych postaci – cała wymyślona przez nich historia jest okrutnie nudna. To z kolei sprawia, że następujące często zwroty akcji, w zamierzeniu szokujące, nie wywołują żadnych emocji.
Gra w pewnym momencie zaczyna atakować nimi co chwilę: nasz syn Shaun okazuje się szefem złowrogiej organizacji! I ma 60 lat! I był motorem napędowym całej intrygi! Problem w tym, że większość graczy natrafi na te w zamierzeniu spektakularne odkrycia w krótkich przerwach od wesołego siania chaosu na Pustkowiach i ich reakcją będzie tylko: „Ach, rzeczywiście, był taki maluch. Ciekawe, co tam u niego”.