autor: Bebop & Feniks
Zagubiony w czasie i przestrzeni. Spowiedź sprzedawcy ze sklepu z grami
Spis treści
Zagubiony w czasie i przestrzeni
Bebop
Właściwie trudno stwierdzić, czy ten typ jest klientem sklepu z grami, czy też nie. Na pewno stoisko odwiedza z innych powodów niż pozostali. Z uwagi na wygląd standardowej wyspy znanej z centrum handlowego zwykle myli ją z punktem informacyjnym. Od razu uderza więc do nas, nawet jeśli po drodze minie kilka planów budynku. Z reguły szuka drogi do banku, kawiarni albo hamburgerów.
Trafiają się jednak i tacy, którzy całkowicie mylą naszą profesję. Ponieważ zajmujemy się „czymś technicznym” i sprzedajemy „coś w pudełkach”, często pytają o filmy na płytach DVD lub kasetach VHS. Umówmy się jednak, że jest to pomyłka dopuszczalna. Poza granicami rozsądku znajdują się za to pytania o rzeczy całkowicie absurdalne. Klienci próbują u mnie kupić odżywki dla sportowców, obudowy do telefonów, wkłady do e-papierosów, bilety miesięczne, sziszę... dosłownie wszystko. Proszą też o zamontowanie szybki ochronnej, przycięcie karty SIM albo ustawienie czegoś w smartfonie. Kiedy informuję ich, że się tym nie zajmuję, bo to punkt z grami wideo – nic sobie z tego nie robią. Zakładają, że pewnie i tak się na tym znam.
Kiedyś klient przekonał jednego z moich współpracowników do... rozliczenia za niego PIT-u! Nie mam pojęcia, jakich argumentów użył, ale osiągnął swój cel. Czy jednak podziękował albo nagrodził sprzedawcę? Niestety, nie. Takim osobom z reguły trudno odmówić, ale czasem trzeba. Nie chcę wyjść na podłego gościa, który niechętnie pomaga, ale raz jeszcze podkreślę: mamy inne obowiązki. Poza tym trudno brać odpowiedzialność za coś, na czym znamy się mniej lub wcale.
Na osobną wzmiankę zasługują osoby, które dzwonią do sklepu w świątek i piątek. Kiedy po Bożym Narodzeniu przychodzę do pracy, zawsze zaskakuje mnie liczba nieodebranych połączeń z pierwszego i drugiego dnia świąt. Zwykle są ich dziesiątki. Czasami klienci dzwonią też w normalne dni, ale o północy lub piątej nad ranem. Sklep z grami to nie monopolowy, nie pracujemy całą dobę. Najtrudniej przychodzi mi jednak zrozumienie osób, które po pierwszym nieodebranym telefonie od razu ponawiają próbę. Katują zieloną słuchawkę do skutku, nie myśląc o tym, że nie odbiorę, dopóki nie obsłużę klientów w sklepie. Tacy delikwenci zwykle „trafiają do szuflady”, by nie przeszkadzali kupującym.
W takiej sytuacji zastanawiam się, co mogło być tak ważne, by nie odczekać nawet kilku minut? Może to kwestia życia i śmierci? Wiem, że czasem coś nam wypadnie i potrzebujemy gry/pada/konsoli na już, ale dobrze jest wykazać się cierpliwością.
Od Feniksa
Swego czasu przyszedł do mnie pan, który pytał, czy kupi u mnie bejcę. Bejcę! W sklepie z grami wideo. Poza tym często jestem pytany o to, czy mogę coś odpłatnie wydrukować albo zeskanować (mimo że kilka kroków ode mnie znajduje się punkt ksero) lub nawet przechować kurtkę, torebkę, zakupy bądź bagaż. Osobna wzmianka należy się rodzicom, którzy próbują zostawiać u mnie dzieci („mama pójdzie do sklepu, a ty tu zostań i sobie oglądaj”). Co zaś tyczy się traktowania sklepu niczym punktu informacyjnego – kiedy sprzedawca nie wie, gdzie znajduje się lokal poszukiwany przez pytającego, często spotyka się z oburzeniem („matko, tu nikt nic nie wie!”).