autor: Bebop & Feniks
Wyjątkowy, wszechwiedzący i agresywny. Spowiedź sprzedawcy ze sklepu z grami
Spis treści
Wyjątkowy, wszechwiedzący i agresywny
Feniks
Jak zapewne już się domyślacie, praca w sklepie z grami, podobnie zresztą jak w każdym innym sklepie, wymaga nie tylko znajomości tematu, ale także wykazania się cierpliwością. Ta ostatnia najbardziej przydaje się wtedy, gdy stajemy twarzą w twarz z osobą „ważną” lub przeświadczoną o własnej wyjątkowości.
Czasami zdarza się, że po kilku(nastu) dniach od zakupu strzelanki, której ukończenie jest zadaniem na jeden dłuższy wieczór, ktoś domaga się od nas przyjęcia zwrotu lub bezpłatnej wymiany na inny tytuł, bo ten „nie spełnił jego oczekiwań”. Na grzeczne stwierdzenie, że niestety nie stanowi to podstawy do przyjęcia reklamacji przez sklep, który co najwyżej może taką grę odkupić (oczywiście taniej, niż ją sprzedał, o czym później), najczęściej ktoś taki odchodzi bez pożegnania (i niestety nigdy już nie wraca, bo „został oszukany”). Bardzo rzadko spotykamy się ze zrozumieniem ze strony takiej osoby, która jest skłonna wymienić (za dopłatą) posiadaną grę na inną.
Bywa i tak, że niezadowolony klient idzie w zaparte i na przykład „przypomina sobie”, że gra w ogóle się nie uruchamia lub nie działa tak, jak powinna. Wówczas od ręki sprawdzamy taki tytuł i jeśli istotnie coś jest z nim nie tak, wymieniamy na inny egzemplarz lub – jeżeli aktualnie nie mamy takowego w sprzedaży – proponujemy wymianę na inną pozycję bądź zwracamy pieniądze. A co jeśli z grą wszystko jest w porządku? W takim wypadku możliwości są dwie. Albo sprawa kończy się tak, jak opisałem to akapit wyżej, albo słyszymy jeszcze: „Ale u mnie nie działa!”.
I pół biedy, jeśli klient zrozumie, że w ten sposób nic nie ugra. Gorzej, jeśli nadal nie zamierza odpuścić. Choć klienci awanturujący się i „znający swoje prawa” należą do mniejszości, to niestety istnieją. Takowi najczęściej powołują się na rzekome prawo do zwrotu zakupionego towaru w ciągu dwóch tygodni (nie chcąc za bardzo zagłębiać się w temat, powiem tylko, że w przypadku transakcji dokonywanych „na miejscu” takowe prawo nie przysługuje – warto poczytać). Jeśli i ten sposób okaże się nieskuteczny, sprawy mogą przybrać nieoczekiwany obrót, a niezadowolony klient – stać się agresywny. Wówczas sprzedawcy nie pozostaje nic innego, jak prosić o interwencję ochronę.
Zrobiło się trochę niemiło, zatem przejdźmy do nieco bardziej humorystycznych sytuacji. Czasami spotykamy bowiem osoby doskonale „poinformowane”, od których można dowiedzieć się na przykład, że GTAVI trafi jeszcze na PlayStation 4 i będzie korzystać z PlayStation VR. Na moje stwierdzenie, że to niemożliwie, a GTAVI wciąż istnieje tylko w sferze plotek i spekulacji, pan stwierdził, że doskonale wie, co czytał, a to ja się nie znam.
Mało? Co więc powiecie na to, że na długo przed prezentacją Xboksa Series X usłyszałem od pana, który kupował gry na Xboksa One, że nowy Xbox ukaże się na początku 2020 roku. Na moją odpowiedź, że premiera tego sprzętu odbędzie się w okresie świątecznym 2020, klient stwierdził, iż „rozmawiał z panem dyrektorem z Microsoftu”, spoglądając na mnie z pobłażliwym uśmiechem. Cóż, nie pozostało mi wówczas nic innego, jak zrobić krótki wykład o tym, że wypuszczenie na rynek nowej konsoli musi być poprzedzone szeroko zakrojoną kampanią promocyjną, której obecnie jakoś nie widać. Najważniejsze, że klient chyba zrozumiał, o czym mówię, bo odparł: „No w sumie tak...”. Tylko w jakim celu opowiedział mi bajkę o panu dyrektorze z Microsoftu?
Od Bebopa
Klient jest zawsze najważniejszy. On ma rację, a sprzedawca jest tylko od obsługiwania. Straszny stek bzdury... Ostatnio klientka postanowiła mi wytknąć, że poprzedniego dnia sklep przez pewien czas był nieczynny.
– Zapewne byłem wtedy na obiedzie – odpowiedziałem.
– Nie mógł pan zjeść tutaj?
– Wtedy klienci by mi na to nie pozwolili.
– Dlaczego tak długo?
– Bo też czekam w kolejkach.
– Następnym razem ma to trwać krócej! – zakończyła dyskusję pani.
Cóż, może zabrzmi to jak herezja, ale w Polsce nie ma niewolnictwa i jak każdy pracownik mam prawo do przerwy. Mój przełożony o niej wie. Szczególnie że nieraz spędzam w pracy ponad 12 godzin.