autor: Bebop & Feniks
Klient świadomy. Spowiedź sprzedawcy ze sklepu z grami
Spis treści
Klient świadomy
Bebop
Człowiek legenda. Z myślą o nim większość osób zatrudnia się w sklepie z grami, bo marzą im się rozmowy z innymi pasjonatami. Są to klienci dobrze poinformowani, rozumiejący zarówno kwestie cenowe, jak i oznaczenia PEGI. Sprzedawcę traktują z kulturą, dlatego szybko zapadają w pamięć.
Wyznam szczerze, że spotkania z nimi dają mi motywację. Ktoś taki nie myli sprzedawców, nie powie, że „wczoraj ze mną rozmawiał”, jeśli na zmianie był ktoś inny. Z wieloma świadomymi klientami nawiązałem koleżeńskie relacje, bo bez problemu mogłem się z nimi porozumieć. Tacy ludzie zwykle przychodzą z konkretną sprawą, rzadko oczekują porady, za to często chcą po prostu poznać opinię eksperta – to miłe. Są całkowitym zaprzeczeniem wszystkich pozostałych typów, które tutaj wymieniliśmy. Zamiast kłócić się o cenę, uprzejmie dziękują. Kupią u konkurencji, bo jest taniej, ale nie zrobią z tego afery. Wiedzą, że wcale nie jest łatwo znaleźć gry dla par albo na Kinecta. Rozumieją, że Microsoft zrezygnował z tej technologii.
Klienci świadomi są świetni, warto dążyć do bycia kimś takim, bo to ułatwia zakupy i utrudnia innym „naciąganie”. Jako sprzedawca cieszę się jednak, że jest ich stosunkowo niewielu, bo gdyby wszyscy tak znali się na grach, byłbym niepotrzebny. Wystarczyłoby postawić kasę samoobsługową, automat… albo stworzyć system, który pozwala kupować gry w sieci i pobierać je prosto na dysk. Zaaaraz!? Pracuję więc po to, by dzielić się wiedzą z pozostałymi typami. Nawet jeśli niekiedy jest to denerwujące i demotywujące.
Inna sprawa, że wielu ludziom tylko wydaje się, że są świadomi i mają coś ciekawego do powiedzenia. Ci zwykle są bardzo skorzy do rozmowy, wręcz nachalni. Bardzo przypominają „wycieczkowiczów”.
Od Feniksa
Klient świadomy jest wyjątkiem wśród klientów. Zdarza się rzadko, a rozmowa z nim okazuje się czystą przyjemnością. Warto jednak zaznaczyć, że klient świadomy niekoniecznie jest klientem „samowystarczalnym” – często potrzebuje bowiem specjalistycznej (tak to nazwijmy) porady, bo na przykład rozważa zakup jednej z dwóch bardzo podobnych lub bardzo dobrych gier. Klient „samowystarczalny” natomiast bywa taki tylko z nazwy – zazwyczaj na pytanie: „Mogę w czymś pomóc?” odpowiada: „Nie, dziękuję”, po czym niemal natychmiast (albo w ciągu kilkudziesięciu sekund) zadaje jakieś pytanie. A potem kolejne i kolejne, by niczym potwory w Scooby-Doo okazać się „zamaskowanym” klientem zupełnie innego typu...