autor: Bebop & Feniks
Wycieczkowicz. Spowiedź sprzedawcy ze sklepu z grami
Spis treści
Wycieczkowicz
Feniks
Po latach pracy w dużym centrum handlowym można dojść do wniosku, że przechadzanie się po korytarzach i oglądanie sklepowych witryn lub wchodzenie do sklepów tylko po to, by „pooglądać”, jest ulubioną formą spędzania wolnego czasu przez Polaków. Oczywiście takich osób nie brakuje i w sklepach z grami – można nawet zaryzykować stwierdzenie, że oglądający stanowią większość wśród ludzi, którzy odwiedzają tego typu miejsca.
Tacy „klienci” najczęściej oglądają wszystkie gry na wszystkie konsole, a od czasu do czasu mają „drobne pytania”. Chcąc zabić czas, „wycieczkowicze” rozprawiają na iście filozoficzne tematy („która konsola jest lepsza: PS4 czy Xbox One?”) ewentualnie próbują się dowiedzieć, kiedy wyjdzie GTAVI. Tacy ludzie najczęściej nic nie kupują, bo ceny raczej ich odstraszają. (29 zł za God of War III na PS3? Rozbój w biały dzień...) Bywa i tak, że choć sami się nie znają na grach, przychodzą do sklepu z kimś, kto się zna. Wówczas ta druga osoba potrafi przez kilka czy kilkanaście minut prowadzić monolog typu: „grałem, grałem, grałem, nie grałem, g*wno, grałem, grałem, nawet fajne, nie grałem, syf, grałem” (nie żartuję, to czasami trwa naprawdę długo).
Pół biedy, jeśli w danym momencie sprzedawca nie jest niczym zajęty. Gorzej, kiedy na przykład obsługuje innego klienta, a ktoś wyskakuje mu z tekstem: „Ja tylko chciałem zapytać, czy ma pan jakiegoś Need for Speeda na PS3”. Oczywiście sprzedawca udzieli takiemu klientowi natychmiastowej odpowiedzi, bo przecież całą ofertę sklepu ma „w głowie” i wcale nie musi tego nigdzie sprawdzać, przerywając obsługę osoby, która była przy ladzie wcześniej.
Do zabijających czas „wycieczkowiczów” można też zaliczyć „śmieszków”, którzy celowo zadają absurdalne pytania pokroju „a pójdzie mi na PS1?” przy zakupie God of War na PS4. Warto dodać, że tacy żartownisie często bywają pijani, przez co już na wstępie nie wzbudzają sympatii u sprzedawcy.
Od Bebopa
Jesteśmy od pomagania klientom. Szukamy dla nich gier, doradzamy, ale nawet kiedy ich nie ma, nadal mamy pewne obowiązki. Ktoś musi wszystko ułożyć, nakleić ceny, przyjąć/wydać dostawę. Nie mam nic przeciwko krótkiej pogawędce, ale zajmowanie sprzedawcy długą, często bezcelową rozmową nie jest dobre. Nikt nie lubi, gdy przeszkadza mu się w pracy bez wyraźnego powodu. Choć w sklepach z grami na ogół pracują pasjonaci, to wcale nie muszą mieć czasu na rozprawianie o wszystkim i o niczym. Każda taka konwersacja marnuje czas przeznaczony na codzienne zadania.