10 największych absurdów trylogii Star Wars Disneya
Zaraz, zaraz, czy to, co właśnie obejrzałem, ma jakiś sens? Gwiezdne wojny zamknęły kolejną, trzecią już, trylogię i najwyższy czas zadać sobie pytanie, czy to wszystko, co widzieliśmy, trzyma się kupy.
Spis treści
Zacznijmy od faktów. Disney nabył prawa do marki Star Wars w 2012 roku za 4,05 mld dolarów. Trzy lata później do kin trafiło Przebudzenie Mocy, które w box offisie zgarnęło ponad 2 mld dolarów. Później były Łotr 1, The Last Jedi i Solo. Teraz w kinach leci epizod IX – Skywalker. Odrodzenie. Już od jakiegoś czasu Disney zarabia na czysto. Pierwsze cztery filmy przyniosły w samych kinach 4,8 mld dolarów. A płyty, a streaming, a książki (Disney skasował Expanded Universe, ale dalej na nim zarabia), T-shirty, pudełka śniadaniowe...? A zatem mamy sukces finansowy. Pytanie brzmi: czy nowa trylogia zasłużyła tym samym na uznanie widzów?
W lipcu 2021 roku dodaliśmy do listy absurdów jeszcze jeden. Znajdziecie go na ostatniej stronie zestawienia.
EJ, MARCIN, JAKI TY MASZ PROBLEM?
Ostatnio dowodziłem w tekście, że Disney dobrze zrobił, kasując Expanded Universe. Serio, uważam, że nawet najlepsze dzieła, jakie powstały w jego ramach, były co najwyżej średnie, poza tym było tego za dużo i panował w tym wszystkim bałagan. Już wtedy jednak wspomniałem, że kierunek, który po kasacji obrał Disney, nie wydaje mi się dobry. Dziś, po obejrzeniu finału, mogę powiedzieć, że miałem rację. Jest słabo.
A TY W OGÓLE LUBISZ GWIEZDNE WOJNY?
Uwielbiam. Starą trylogię znam niemal na pamięć, prequele lubię (widzę ich niedoskonałości, ale i tak je lubię), a przede wszystkim kocham tworzącą sensowną całość, sześcioczęściową opowieść o złym Palpatinie i zagubionym Anakinie.
Nie będę analizować całej nowej trylogii, każdy ma już na jej temat własne zdanie. Wymienię jednak dziesięć największych według mnie absurdów, z powodu których naprawdę trudno cenić te filmy. Nie sposób uwierzyć w tę wizję.
SPOILERY
Tak, w tekście są spoilery. Podszedłem do sprawy chronologiczne, zatem zaczynam od Przebudzenia, którego dotyczą pierwsze trzy strony. Kolejne trzy są na temat Ostatniego Jedi. Jeśli nie widzieliście Skywalkera. Odrodzenia, nie patrzcie na trzy ostatnie. Czujecie się ostrzeżeni? Super, to jedziemy.
Najwyższy Porządek pojawia się znikąd
UWAGA, TUTAJ SPOILERUJEMY FILM
Przebudzenie Mocy
Pamiętamy to? Powrót Jedi, druga Gwiazda Śmierci, nie ma Imperatora, nie ma Vadera. Rozsypuje się struktura władzy oparta na strachu (już raz porównywałem Imperatora do Stalina, uznajcie to za powtórkę). W tym momencie mamy słabą wciąż Rebelię, nadal silne Imperium (to były dziesiątki flot, setki dywizji, administracja itp.) i tysiące systemów gwiezdnych, które Imperium nie lubią. Możemy zgadywać, że widząc wielki sukces Rebelii, część z nich dołączy do niej i stworzą Nową Republikę, o którą przecież toczył się konflikt. Imperium prawdopodobnie jeszcze jakiś czas będzie walczyć ze zmianami i samo ze sobą (o władzę po Palpatinie). To byłoby logiczne, a wojna mogłaby trwać długo i skończyć się na wiele różnych sposobów.
Mija 30 ziemskich lat. Po Imperium nie ma żadnego śladu, Rebelia zmieniła nazwę i walczy z Najwyższym Porządkiem, a z boku przygląda się temu Nowa Republika, która sprawia wrażenie, jakby miała to wszystko gdzieś. Co się stało po drodze? Sojusz pokłócił się z tym nowym bytem? Imperium się zreformowało?
Najwyższy Porządek dziedziczy po Imperium białe zbroje, mniej więcej trójkątne okręty i zamiłowanie do gigantycznych stacji bojowych. Tylko skoro są to resztki Imperium, to czemu wszystko jest nowe? Po upadku i długotrwałej wojnie z Nową Republiką spadkobierców Imperium raczej nie powinno być stać na wymianę każdego hełmu na taki z nowym designem i każdego statku na taki z bardziej płaskim mostkiem. Palpatine, tworząc swoją armię i flotę, dysponował zasobami Republiki, a Najwyższy Porządek? W sumie dałoby się to wyjaśnić – prawdziwym absurdem jest to, że nikt nawet nie próbował.