Brodate AT-AT tak naprawdę nie są groźne. 10 największych absurdów nowej trylogii Star Wars
Spis treści
Brodate AT-AT tak naprawdę nie są groźne
UWAGA, TUTAJ SPOILERUJEMY FILM
Ostatni Jedi
No dobrze, Crait... Tak, Crait. Pomijam już fakt, że scena ta została żywcem zerżnięta z Imperium kontratakuje (choć akurat sekwencja z Lukiem Skywalkerem mi się podobała). Pomijam, że Najwyższy Porządek miał flotę na orbicie, a Ruch Oporu nie miał nic, był zapędzony do „jaskini” – jakieś bombardowanko może? Nie? Na pewno tu nie mają osłony jak na Hoth. To może poczekamy i ich zagłodzimy? Nie?
OK, to wszystko zostawiamy. Nie zastanawiamy się też, w jaki dokładnie sposób cały Ruch Oporu uciekł po tym, jak Rey otworzyła tylne przejście (przypomnijmy, na orbicie była flota Najwyższego Porządku, a Ruch Oporu prawie nie miał statków). Nie mówimy o tym. Aaa, nie pytamy też, czemu to wielkie działo, którym Porządek niszczył wrota, nie mogło znajdować się na którymś z okrętów. A jeśli musiało być na ziemi, to po co je podciągali coraz bliżej. Miało ograniczony zasięg czy co?
Mówimy o scenie, w której Finn i Rose rozbijają się kawał drogi od bazy, za to bardzo blisko głównych sił przeciwnika. Tak przy okazji: Rose chciała uratować przyjaciela, taranując jego ścigacz w pełnym pędzie? I teraz pytanie brzmi – jak oni dostali się z powrotem do bazy i nie zostali zastrzeleni przez żadną z wielkich maszyn kroczących, żaden myśliwiec, nic. Jak?
Nie, pojawienie się Luke’a Skywalkera na polu bitwy nie odwróciło uwagi od Finna i Rose. Kiedy Luke włączał miecz świetlny, Finn stał już z Poe w bunkrze.