Pościg za flotą Ruchu Oporu. 10 największych absurdów nowej trylogii Star Wars
Spis treści
Pościg za flotą Ruchu Oporu
UWAGA, TUTAJ SPOILERUJEMY FILM
Ostatni Jedi
W zasadzie całe The Last Jedi kręci się wokół pościgu za flotą Ruchu Oporu. Statkom naszych bohaterów kończy się paliwo. Nie mogą skoczyć w hiperprzestrzeń i uciec Najwyższemu Porządkowi. Suną więc przez kosmos na granicy zasięgu dział nieprzyjaciela. Czas się kończy, sojuszniczy milczą, otwarta walka to skazanie się na śmierć. Nie powiem, jest napięcie, ale...
Flota Najwyższego Porządku ma dość paliwa, ma myśliwce, ma posiłki w innych regionach kosmosu. Dlaczego nie wezwano statków, które zagrodziłyby uciekinierom drogę? Dlaczego flota pościgowa się nie podzieliła? Kilka niszczycieli mogłoby w hiperprzestrzeni wyprzedzić Ruch Oporu i wziąć go w kleszcze. Dlaczego tak się nie stało?
W gruncie rzeczy nie wiem, czy to absurd. Bo w sumie nasuwa się tu bardzo klarowne wyjaśnienie, na dodatek spójne w kontekście całej trylogii. Najwyższy Porządek to banda niekompetentnych partaczy, którzy patenty oficerskie znaleźli w czipsach. To by się nawet zgadzało, „żeton” kapitana Porządku wygląda jak tazos z lat 90.