Katany, protezy i cenzura, czyli marketingowa klęska Battlefielda 5. WTOPY ROKU – 9 największych blamaży
Spis treści
Katany, protezy i cenzura, czyli marketingowa klęska Battlefielda 5
Miłośników cyklu Battlefield V mógłby ucieszyć, głównie w związku z powrotem do drugowojennych realiów, ale już pierwszy zwiastun, którym EA ogłosiło światu istnienie nowej gry, w okamgnieniu zniweczył cały ten entuzjazm. DICE zrobiło na publice wrażenie, jakby najtragiczniejszy konflikt w historii ludzkości chciało przedstawić w uwspółcześniony na siłę sposób – w materiale pojawiła się m.in. kobieta snajper z protezą ręki oraz brytyjski żołnierz z kataną.
Całość wyglądała kolorowo jak bajka dla dzieci i efekciarsko jak film Michaela Baya. Padały oskarżenia, że szwedzkie studio w imię akcji i poprawności politycznej potraktowało ciężki temat w niestosownie lekki sposób. Twórcy z kolei bronili się mówiąc, że chcą pokazać nieznane historie z czasów II wojny światowej. I na tym być może by się skończyło – kolejne zwiastuny oraz fragmenty rozgrywki wyglądały już znacznie lepiej – gdyby nie fakt, że w sprawę wmieszał się ówczesny główny dyrektor kreatywny Electronic Arts, Patrick Soderlund.

Szwed w jednym z wywiadów stwierdził, że reakcje społeczności są zdecydowanie przesadzone i ci, którym przeszkadza przedstawiona w grze wizja konfliktu, mogą jej po prostu nie kupować. Niedługo później na dotyczącym Battlefielda redditowym forum wprowadzono zakaz narzekania na niezgodność z historią, banując niepokornych użytkowników. Następnie nadeszła otwarta beta, w której okazało się, że twórcy wprowadzili na czacie wyjątkowo ciekawy filtr, cenzurujący na przykład takie wyrażenie jak „DLC”, o ile nie zawierało ono przedrostka „darmowe”.

O JEDEN TEST ZA DALEKO
Być może najbardziej katastrofalnym okresem w całych przygotowaniach do premiery Battlefielda V były przeprowadzone we wrześniu otwarte beta-testy. W ciągu pięciu dni gracze zdążyli zapoznać się z wprowadzoną przez deweloperów cenzurą takich słów jak „DLC”, „biały mężczyzna” czy „nazista”, a także sprawdzić, jak prezentuje się personalizacja postaci. Ta ostatnia funkcja wzbudziła szczególne kontrowersje, bowiem rodzaj strojów i gadżetów, jakie były do dyspozycji, wydawał się momentami absurdalny.
Szwedzkie studio postanowiło, że wycofa się z niektórych bardziej szalonych pomysłów, ale niesmak pozostał – i wygląda, że przełożyło się to na sprzedaż gry. W amerykańskich sklepach pierwsze przeceny pojawiły się wcześniej niż 10 dni po premierze. W sieciach Target i Best Buy można było Battlefielda V kupić pod koniec listopada aż o jedną trzecią taniej.
Punktem kulminacyjnym tej fatalnej passy okazało się opóźnienie premiery o miesiąc – zamiast w październiku, kiedy to gra musiałaby walczyć z takimi pozycjami jak Call of Duty: Black Ops IIII i Red Dead Redemption 2, wydano ją w listopadzie. Ale nawet wówczas jej debiut przeszedł bez takiego echa, na jakie chyba liczyli twórcy.