Parszywa dwunastka – 12 najgorszych gier 2018 roku
2018 rok przyniósł zarówno pozycje wybitne, jak i spektakularne klapy. O tych pierwszych pisaliśmy często i chętnie, teraz jednak pora rozprawić się z najgorszymi grami mijających dwunastu miesięcy. Porządnie sobie na to zasłużyły.
Spis treści
Nie wszystkie tytuły muszą być hitami – to prawda. Na każde interaktywne arcydzieło pokroju God of War przypadło w tym roku kilka produkcji co najwyżej dobrych lub przeciętnych. W tej branży o nowatorski projekt, na który ktoś lekką ręką przeznaczy odpowiednio wysoki budżet, nie jest łatwo, więc w pełni zrozumiały wydaje się fakt, że dzieła wybitne nie pojawiają się co miesiąc. Ale od czasu do czasu trafiają się gry naprawdę mierne. Takie, dla których nawet miejsce pośrodku skali byłoby nie lada wyróżnieniem. Klapy, które nękają nieszczęsnych graczy tygodniami, przypominając o nietrafionej inwestycji, albo przygnębiają zmarnowanym potencjałem.
Dwa grzechy główne dewelopera – lenistwo i pazerność
O ile stan części gier, które tu wspominamy, da się w pewien sposób usprawiedliwić niewystarczającymi środkami finansowymi, są też na tej liście produkcje, które na brak gotówki narzekać nie mogły – a i tak wypadły słabo. Przez zwyczajne lenistwo deweloperów, odpuszczenie sobie porządnej optymalizacji, całkowity brak kreatywności, a w niepokojąco wielu przypadkach także za sprawą żerującego na klientach modelu monetyzacji – 2018 był rokiem, w którym trafiło się naprawdę sporo rozczarowań.
Pisząc o słabych tytułach, trzeba pamiętać o jednym, żyjemy w czasach prawdziwego growego potopu. Steama, a także Google Play zalewają dziennie dziesiątki pozycji o jakości często tak żenująco niskiej, że umieszczanie ich w jakimkolwiek zestawieniu, nawet tym, byłoby abstrakcją. No bo jak można na poważnie traktować produkcje w stylu zeszłorocznego Putin Run Away From Trump. Tego prymitywnego runnera narysował w Paincie ktoś, kto kompletnie nie umie rysować i nawet się nie stara, a na Steamie i tak trzeba zapłacić za niego 3,59 zł. Wyszliśmy jednak z założenia, że skupimy się tylko na tych grach, po których czegoś się spodziewaliśmy.
W tym zestawieniu znajdziecie zarówno nieudane „indyki”, jak i wysokobudżetowe produkcje. Tytuły bezczelnie wyłudzające od graczy pieniądze, nieudane próby szybkiego zarobku na popularnych markach, a także jedno zwyczajne oszustwo – oto towarzystwo, jakie spotkacie na kolejnych stronach tego artykułu. Liczymy, że będzie on przestrogą dla tych, którzy mogliby mieć chętkę na którąś z wymienionych pozycji. Naprawdę, szkoda Waszych nerwów.
Metal Gear Survive
- Data premiery: 20 lutego 2018
- Platformy: PC, PlayStation 4, Xbox One
- Gatunek: bezczelna próba wyeksploatowania legendarnej marki przy jak najmniejszym nakładzie sił
- Pozytyw: raz na zawsze przekonaliśmy się, jakie jest podejście Konami do własnych fanów i do największych marek
Po premierze Metal Gear Solid V: Phantom Pain miłośnicy marki mogli się spodziewać, że charakteryzujące tę grę swoboda działań oraz kreatywne wykorzystywanie otoczenia i ekwipunku staną się inspiracją dla kolejnych części serii – nawet jeśli nie będzie już nad nimi czuwać zwolniony w atmosferze skandalu Hideo Kojima. Konami zaskoczyło jednak wszystkich zwrotem o 180 stopni, bo najbardziej rzucającymi się w oczy cechami wydanego w lutym Survive były schematyczność, powtarzalność i nuda. No i mikrotransakcje. Pozycją w „menu”, o której zrobiło się naprawdę głośno, był kosztujący 10 dolarów dodatkowy slot na postać.
Przeciwnicy ci to w większości raczej niemrawe istoty, które zdecydowanie łatwiej wymanewrować. Zagrożenie stanowią tylko w grupie i faktycznie trafiają się takie sytuacje, że z powodu tychże oponentów wyczerpuje nam się zasób słów niecenzuralnych. Skradanie się to ostateczność i gra niewarta świeczki, chyba że robimy to na siłę, próbując przywrócić wspomnienia z poprzednich odsłon cyklu.
Recenzja gry Metal Gear Survive – bez Hideo Kojimy to nie mógł być hit
Ta produkcja wyglądała średnio jeszcze przed premierą. Żywe trupy pasują do skrajnie rozdmuchanej politycznej fikcji, cechującej Metal Gear, jak pięść do nosa, ale ten zgrzyt dałoby się wynagrodzić graczom porządnymi mechanizmami rozgrywki. Konami stwierdziło jednak, że wymyślanie takowych byłoby zbyt trudnym przedsięwzięciem, więc zamiast tego zaserwowało symulator stawiania ogrodzeń i bicia zombie kijem.
To tytuł paskudnie przeciętny, używający tekstur, modeli i całych fragmentów lokacji ze swojej zdecydowanie bardziej udanej poprzedniczki, a ponadto próbujący wymusić na graczach dodatkowe płatności. Metal Gear bez Kojimy może i ma prawo bytu, ale Survive zdecydowanie nie pozwala mieć wielkich oczekiwań na przyszłość.