Lokalizacja gier – patriotyzm, za który ci płacą. Praca dla gracza – jak zmienić pasję w zawód?
Spis treści
Lokalizacja gier – patriotyzm, za który ci płacą
A co, jeśli kończymy, powiedzmy, filologię obcą, a chcielibyśmy pracować w branży? Najlepszym rozwiązaniem będzie lokalizacja gier, o której więcej opowiedzą Wam Ryszard Chojnowski i Grzegorz Ferenc z Albion Localisations. Poczytajcie o wymogach i trudach tej pracy, ale również o jej wielu niesamowitych zaletach.
Zadałem Ryszardowi Chojnowskiemu zadałem pytanie, na czym polega praca „tłumacza”. Odpowiedź nie była wcale taka oczywista:
– Moja praca polega na lokalizacji gier. Czyli dostosowaniu gier wydanych po angielsku do realiów i zapotrzebowania polskiego rynku. Lokalizacja obejmuje wiele elementów: tłumaczenie, redakcję, adaptację, nagrania dźwięków, dostosowanie elementów graficznych, testy, przygotowanie tekstów marketingowych itp.
Być może zauważycie pewne cechy wspólne z procesem wydawniczym i pracą w wydawnictwach – lokalizacja gier obejmuje bowiem nie tylko samo tłumaczenie tekstu czy stworzenie nowej ścieżki dźwiękowej, ale całość procesu, który przekłada grę z jednego języka na drugi.
Od dobrze wykonanej pracy firmy lokalizującej i tłumaczy zależy nie tylko jakość samej gry, ale również np. spójność kampanii marketingowej (np. gdy w grze dane pojęcie tłumaczone jest jako Młot Zniszczenia, lepiej, by reklama na YouTubie nie mówiła o Kafarze Destrukcji) i spójność informacji przekazywanych o danej grze do mediów i przyszłych nabywców.
Ludzie, którzy parają się lokalizacją gier, niejednokrotnie wykonują więc zadania inne niż samo tylko tłumaczenie – np. kontrolują jakość nagrań dźwiękowych w studiu czy ściśle współpracują z wydawcą. Tłumacze siłą rzeczy mają więc nieustanny kontakt z grami, nawet z tymi, o których dopiero co poinformowały pierwsze nieśmiałe newsy.
Wymagania – tłumaczenie w praktyce
Znajomość gier to obowiązek. Kojarzenie faktów i growej historii to nieoceniona pomoc w trakcie przekładu. Słowo „kontekst” pojawia się w zawodzie tłumacza wielokrotnie, a jego znajomość to rodzaj Świętego Graala. Orientowanie się w świecie gier stwarza podwaliny pod ten kontekst – dzięki tej wiedzy nie tłumaczymy „Options” jako „Wybory”, a „Character development” jako „Rozbudowa charakteru”. Z pewnością spotkaliście się kiedyś z tłumaczeniami, które nie tylko nie oddawały ducha gry, ale wręcz wydawały się zupełnie wyrwane z kontekstu. Otóż właśnie znajomość świata gier i lokalizowanej pozycji minimalizuje ryzyko wystąpienia tego rodzaju problemu. A inne umiejętności? Cóż – z pewnością odrobinę się zdziwicie.
– Kandydat powinien posiadać bardzo dobrą znajomość angielskiego i doskonałą polskiego. Kandydat powinien być bardzo oczytany (oraz „ograny”, jeśli wolno mi użyć takiego neologizmu), mieć słuch językowy i wyobraźnię. Przydadzą się też choć minimalne umiejętności aktorskie, bo przy tłumaczeniu dialogów warto sobie tłumaczony tekst „odegrać” i spróbować go naturalnie powiedzieć. Wtedy łatwo można wykryć wszystkie sztuczności – mówi Ryszard Chojnowski.
Szczególną uwagę zwróćcie na wymóg „doskonałego polskiego”.
– Obok świetnej angielszczyzny musi być jeszcze lepsza polszczyzna. Nie ma nic gorszego niż „polingliszowanie”, czyli tworzenie tekstów z wykorzystaniem spolszczonych angielskich słów – stwierdza Ryszard.
Na pocieszenie – jeśli wybraliście anglistykę, ale zapomnieliście o poczytaniu Mickiewicza, Prusa czy Orzeszkowej – warto dodać, że studia językowe, choć są mile widziane, nie są twardym wymogiem, bardziej liczy się używanie języka (w mowie i piśmie).
Dodatkowe umiejętności
Grzegorz Ferenc, w przeszłości pracujący dla GRYOnline.pl i Blizzarda, opowiedział mi także o kilku innych wymaganiach, mniej oczywistych, a jednocześnie takich, nad którymi dość trudno pracować:
– Umiejętność pracy w zespole i uczenia się od innych. Gry rzadko powstają w pojedynkę. Często są w nie zaangażowane olbrzymie zespoły. (...) Gotowość do nauki pozwala wszystkim przyspieszyć proces tworzenia i osiągnąć lepsze wyniki, bo otwartość oznacza także elastyczność, umiejętność dostosowania swojej pracy do pracy innych, zmiany przyzwyczajeń i stosowania nowych trendów. (...) Taka banalna informacja jak to, że ktoś podkładał głos w jakiejś grze, może kiedyś zaprocentować przy szukaniu kandydatów do dubbingu, gdy pracuje się w lokalizacji. Więc regularne zaglądanie do serwisów growych, takich jak GRYOnline.pl czy Gamasutra, lub oglądanie prezentacji z GDC, by wiedzieć, jak powstają gry, to coś naturalnego.
Jeśli więc sądzicie, że będziecie mogli skupić się tylko na przekładanym tekście i z głową w monitorze odciąć się od tego, co dzieje się na świecie czy w firmie, srogo się zawiedziecie. Praca tłumacza to praca zespołowa – przekładu dokonują kilkunastoosobowe grupy i bez nieustannego kontaktu, rozmów, ustaleń i dywagacji nie stworzycie tak niezbędnego kontekstu.
Tłumaczom także zdarzają się błędy. W klasycznej grze Dungeon Keeper Horned Reaper, potężny demon, który mógł służyć w naszej armii, został przetłumaczony na polski jako Rogaty Rozpruwacz. Janusz Mrzigod, który tłumaczył tę grę, wspominał później, że był to zwykły lapsus. Słowa ripper (rozpruwacz – red.) i reaper (żniwiarz – red.) są bardzo podobne. Widok stwora z wielką kosą mógłby pomóc uniknąć błędu, ale tłumacząc grę, pan Janusz miał do dyspozycji tylko plik tekstowy bez żadnych dodatkowych materiałów.
Czy tłumaczenie jest proste? Z pewnością trudniejsze niż niejedno zajęcie, a przy tym odpowiedzialne. Twoją pracę nierzadko ocenią dziesiątki tysięcy polskich graczy. Słuchając jednak Ryszarda Chojnowskiego i Grzegorza Ferenca, można dojść do wniosku, że zajęcie to sprawia mnóstwo radości. To w końcu oni ustalają pewne definicje i słowa, którymi potem będą porozumiewać się inni. O czym jeszcze warto pamiętać?
– Samo granie nie wystarcza, by być dobrym tłumaczem czy pracować w branży. Trzeba je łączyć z innymi zainteresowaniami, mieć określony cel. To musi być granie świadome, podczas którego zwraca się uwagę na pewne określone elementy i aktywnie wykorzystuje zainteresowania z innych dziedzin. I tak przyszły projektant poziomów skupi się na architekturze, rozkładzie pomieszczeń i tym, jak gracz jest przez nie prowadzony. Przyszły tłumacz będzie analizować styl i rejestr tekstu – od dialogów po opis opcji w UI. To, kim chce się być, wpływa niejako na to, jak się gra, a nie odwrotnie – stwierdza Grzegorz Ferenc.
Innymi słowy – tłumaczenie gier to wymagające wielu talentów zajęcie, na które w Polsce jest ogromny popyt. Jeśli boicie się, że studentów anglistyki jest zbyt dużo, spójrzcie na to z innej strony – to wy wiecie, ile było dodatków do World of Warcraft i potraficie przejść Wiedźmina 3 na poziomie „Droga ku zagładzie”. Oni nie. Macie przewagę.
Wiele ofert pracy w branży gier można znaleźć w serwisie Skillshot.pl.