Groznawstwo – kolokwium z gier. Praca dla gracza – jak zmienić pasję w zawód?
Spis treści
Groznawstwo – kolokwium z gier
Czy wiecie, że istnieją na tym świecie miejsca, w których możecie dostać dwóję z gier? Być może jeszcze o tym nie słyszeliście – humanistyka na wysokim poziomie to dziś elitarne i raczej nieefektowne zajęcie, ale w uczelnianych katedrach też mówi się o elektronicznej rozrywce. O tym, co z grami komputerowymi robi się na akademiach, opowie dr Tomasz Majkowski, kierownik Ośrodka Badań Groznawczych na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Przede wszystkim warto zaznaczyć na początku: choć uniwersytet w ostatnich latach przeszedł ogromne zmiany, otwierając się na wiele nowych dziedzin i eksperymentując z rozmaitymi kanonami kultury, trudno oczekiwać, że zamiast nauki, będziemy grać. Uniwersytet zajmuje się grami od zupełniej innej strony.
– Jeśli nawet swoją pracę zawdzięczam faktycznie znajomości gier, nie jest ona „dla gracza” – raczej dla badacza zainteresowanego grami, dla którego znajomość przedmiotu stanowi oczywisty warunek rozumowania na jego temat – mówi dr Majkowski.
Chodzi tu więc nie tyle o osobę, która każdego dnia loguje się do Fortnite Battle Royale, by „masterować skilla”, co o kogoś, kto patrzy na fenomen tego tytułu i zadaje pytania, które być może otwierają nowe konteksty w rozmowie o grach w ogóle (na uczelni mówi się: w dyskursie), o sztuce lub świecie, tworząc nowy przypis lub modyfikując istniejącą perspektywę.
– Praca akademicka wymaga pewnego rodzaju miłości, która pozwala wierzyć, że zajmujemy się czymś istotnym, i znieść długie godziny spędzane z padem w rękach. Jednocześnie konieczny jest krytycyzm wobec przedmiotu własnej admiracji, umiejętność bystrej obserwacji szczerze lubianego obiektu i opisywania również jego niepokojących, a czasem wręcz obrzydliwych aspektów. W pewnym sensie trzeba więc stłumić w sobie „gracza”, żeby podjąć krytyczną refleksję.
Expienie na studiach
Groznawstwo rozwija się w Polsce od dziesięciu lat. Istnieją już i prężnie działają wyspecjalizowane ośrodki groznawcze, a niektóre uczelnie powoli eksperymentują ze studiami z zakresu badania i projektowania gier. Obok nich od ponad dekady działa Polskie Towarzystwo Badania Gier zrzeszające groznawców, ukazują się także (choć nie próbujcie ich kupić w kioskach) dwa naukowe czasopisma poświęcone właśnie grom. W regularnej prasie humanistycznej publikuje się też artykuły dotyczące tego zagadnienia, a nawet poświęca mu całe wydania.
– Polskie groznawstwo jest też bardzo umiędzynarodowione, nasi badacze są mocno włączeni w obieg anglojęzyczny, w Polsce odbywają się regularnie prestiżowe międzynarodowe konferencje. Oczywiście trzeba przy tym pamiętać, że dyscyplina ta jest w ogóle niewielka i silnie wyspecjalizowana – ale wydaje mi się, że przed nią lata tłuste – stwierdza dr Majkowski.
Czy gry mogą pomóc na uniwerku?
Zależy, co przez to rozumiemy. Jeśli rzeczywiście zamierzamy poświęcić się badaniom gier, to oczywiste wydaje się, że na ewentualny sukces tych badań złoży się także praktyczna znajomość tematu. Jednak powtórzmy: uczelnie nie istnieją w celach rozrywkowych (choć – jak sądzę i myślę, że doktor Majkowski mnie w tym wesprze – badania mogą stanowić źródło radości).
– (...) Niedługo po obronie doktorskiej stanąłem do konkursu na stanowisko wykładowcy powstającego właśnie kierunku, który w zamyśle kształcić miał projektantów gier, a w praktyce stworzył zręby naszej szkoły badawczej na Uniwersytecie Jagiellońskim. Dostałem tę pracę, ponieważ dobrze znałem gry i ich kulturę, ale również dlatego, że moim studiom zawdzięczam umiejętność krytycznej analizy i zaplecze teoretyczne niezbędne dla wykładowcy akademickiego. Był to więc splot czynników, a sama znajomość gier, bez zaplecza akademickiego, w niczym by mi nie pomogła. Co więcej, myślę, że zamiłowanie do gier i ich znajomość nie wystarczą. Trzeba przede wszystkim chcieć je zrozumieć.
Wymagania – czyli co zrobić, aby nie powtarzać roku?
Zapytany o wymagania, jakie stawia się pracownikom akademickim, doktor na pierwszym miejscu wymienia cierpliwość, ciekawość świata i... odporność psychiczną. W przypadku studiów groznawczych – lub szerzej humanistycznych (i ścisłych także) – niezbędna jest jednak znajomość przedmiotu. Jeśli sądzicie, że kariera akademicka poświęcona grom to fikcyjne zajęcie, w którym za granie pobiera się duże pieniądze, srogo Was rozczaruję. Dobitnie ujmuje to doktor Majkowski:
– (...) W świecie akademickim wszystko dzieje się bardzo powoli – na przykład między napisaniem artykułu a jego publikacją mogą minąć nawet trzy lata (to wynik złożoności procedur, przede wszystkim faktu, że każdy publikowany w czasopiśmie naukowym tekst musi uzyskać aprobatę przynajmniej dwóch recenzentów, specjalistów w danej dziedzinie). Bardzo często ponosi się kosztowne porażki: artykuły nie zostają przyjęte do druku, wystąpienia konferencyjne spotykają się z gwałtowną polemiką, wnioski o finansowanie badań są odrzucane.
To zupełnie inaczej niż chociażby w dziennikarstwie, gdzie często wszystko dzieje się szybko i dynamicznie, aby sprostać stale zmieniającym się trendom i nadążyć za nieustannie zmieniającym się gustem czytelników. W naszej dziedzinie odporność psychiczna również jest wymagana, ale na akademii może ona przesądzić o karierze. Warto jednak pamiętać: choć droga to wyboista, przynosi ogromną satysfakcję. Groznawstwo to dziedzina międzynarodowa – dialog między uczelniami i naukowcami różnych krajów jest tym, co stanowi o rozwoju nauki.
– Trudno o bardziej porywające doświadczenie niż uczestnictwo w tworzeniu nowego obszaru wiedzy – stwierdza doktor Majkowski.
Obok stalowego kręgosłupa i inteligencji na poziomie 18 konieczne jest ukończenie studiów trzeciego stopnia i obrona pracy doktorskiej, a tego nie zdobędziemy w World of Warcraft. Zajmuje to około 5 lat (albo znacznie więcej) i nie oznacza automatycznego zatrudnienia na uczelni. Aby otrzymać pracę, trzeba wygrać konkurs na dane stanowisko. Zatrudnienie znajduje obecnie mniej więcej połowa młodych doktorów. Co z resztą?
– Doktorat nie zamyka drogi do zatrudnienia w innych niż branża akademicka obszarach, od nauczania w prywatnych instytucjach edukacyjnych po działy R+D dużych przedsiębiorstw, i to nie tylko w Polsce, ponieważ stopnie naukowe nadane w naszym kraju są respektowane właściwie na całym świecie.
To pocieszające dla młodych graczy, którzy często sięgają do książek. Bo choć wymagań jest wiele – perfekcyjny język angielski, znajomość miliona nierzadko trudnych i skomplikowanych kontekstów z wielu nauk (filozofii, psychologii, socjologii itd.) – potrafi to zrodzić piękne owoce.
Doktor Majkowski na koniec dodaje, nawiązując do znanej anegdoty z Archimedesem w roli głównej:
– Ta kariera potrafi przynieść ogromną satysfakcję, międzynarodowe uznanie oraz niekiedy te wspaniałe momenty, gdy nagle rozumiemy malutki kawałek rzeczywistości, który do tej pory stanowił tajemnicę. To jedno z najbardziej ekstatycznych doznań dostępnych człowiekowi – aż chce się wyskoczyć z wanny i nago biec ulicami Syrakuz, krzycząc w głos „Pojąłem!”.