Vault-Boy – mały chłopiec vs. koniec świata. 20 rzeczy, za które pokochaliśmy serię Fallout
Spis treści
Vault-Boy – mały chłopiec vs. koniec świata
Twórcy Fallouta Tactics mylili Vault-Boya z Pip-Boyem. Tymczasem każdy, nawet najmniejszy mieszkaniec Pustkowi wie, że Vault-Boy to maskotka firmy Vault-Tec. Młodego, charakterystycznego blondyna, najczęściej ubranego w kombinezon krypty Vault-Tec, wykorzystywano do prezentacji oferty korporacji. Dla nas jednak Vault-Boy jest ważniejszy: towarzyszył nam nie tylko na ekranach ładowania, ale stanowił również graficzną reprezentację naszych cech, perków i statusów. Vault-Boy przeszedł niejako do popkultury w samym świecie Fallouta – wśród wielu przedmiotów, które da się odnaleźć na Pustkowiach, są właśnie te charakterystyczne figurki, które można kolekcjonować.
Frakcje – Bractwo Metalu
Fallout opowiada historię świata po jego końcu, stąd zupełnie naturalna wydaje się obecność wielu nowych, czasem zupełnie przedziwnych frakcji, ugrupowań, stowarzyszeń i sekt. Bractwo Stali pojawia się już w pierwszej części – ta militarna organizacja stworzona na wzór rycerski przemierza pustynię zakuta w potężne wspomagane pancerze. Bractwo, choć nie zawsze działało fair, stało się frakcją na tyle wyrazistą, że doczekało się (doigrało się?) swoich własnych gier – Fallout Tactics, choć posiadał całkiem udany system walki, okazał się potwornie nudną pozycją z wieloma błędami w lore świata gry, zaś Fallout: Brotherhood of Steel był konsolową grą akcji i niczym poza tym.
Żadna z tych produkcji nie jest kanoniczna i choć niepozbawione wad i błędów, dobrze pokazują potencjał wymyślonych przez twórców stronnictw. A przecież było ich znacznie więcej, że wspomnę tylko Legion z Fallouta: New Vegas, który mordował w... zbrojach rzymskich legionistów, Enklawę, Kościół Dzieci Atomu czy Minutemanów z Fallouta 4. Frakcje utrzymują ze sobą kontakty, zazwyczaj trudne i krwiste, a my niejednokrotnie możemy wspomóc to jedną, to drugą stronę konfliktu.