Era Futbolu 2002. Gry, które przegrały z FIF-ą i PES-em ⚽
Spis treści
Era Futbolu 2002
- Data wydania: 9 maja 2002 roku
- Platformy: PC
- Producent: Enigma Software
Kto nie pamięta atmosfery przed mistrzostwami świata w 2002 roku, niech żałuje. Polacy zakwalifikowali się wtedy na mundial po raz pierwszy od szesnastu lat, pewnie zwyciężając w eliminacjach. Apetyty na turniej w Korei Południowej i Japonii były ogromne: notowaliśmy świetne wyniki i mogliśmy się pochwalić bardzo dobrym składem, w którym grali m.in. Jacek Krzynówek, Emmanuel Olisadebe oraz Tomasz Hajto, który – zanim został profesjonalnym jęczybułą w telewizji – był jednym z czołowych obrońców Bundesligi. Ekstatyczne nastroje przed mistrzostwami świata udzieliły się też rodzimym deweloperom gier piłkarskich. W tym okresie na sklepowe półki trafiły bowiem takie hity jak Polska Goola! oraz Era Futbolu 2002. Ta druga uzyskała nawet oficjalną licencję od Polskiego Związku Piłki Nożnej i reklamowała się (jak się potem okazało – bezprawnie) wizerunkiem trenera Jerzego Engela na okładce.
DZIWNA FIFA
Mistrzostwa świata w Korei Południowej i Japonii w 2002 roku obrodziły grami – zazwyczaj budżetowymi i pozbawionymi licencji. Ale tamten pamiętny (przynajmniej dla mnie, bo pierwszy, który świadomie oglądałem) mundial zaowocował też jedną z najdziwniejszych odsłon cyklu FIFA. World Cup 2002 był z jednej strony nadęty do bólu (orkiestralna muzyka i zwolnione tempo przy celebracjach dziś są już tylko żenujące), z drugiej zaś pełen głupot, takich jak np. niemożliwe do obrony ogniste strzały z połowy boiska. A mimo to wspominam ten tytuł z ciepłymi uczuciami i każdy, z kim rozmawiam, podziela opinię, że choć tamta odsłony FIF-y była momentami idiotyczna, to sprawiała masę frajdy.
Niestety, sama gra dopasowała się do poziomu prezentowanego przez polskich piłkarzy na mundialu. Drewniane animacje zawodników, brak jakiejkolwiek kontroli nad poczynaniami poszczególnych graczy, nieistniejąca sztuczna inteligencja, bramkarskie kiksy na każdym kroku, futbolówka latająca jak balon... Lista grzechów głównych tej produkcji była długa, a jedynym, co mogłoby ją uratować, jest wspomniana licencja. Ta jednak obejmowała wyłącznie polską reprezentację (i to nawet nie cały skład, który pojechał wówczas na Daleki Wschód), w innych drużynach natomiast występowały tak znane nazwiska jak Gianluigi Bufeno, David Backhom czy Zinedine Zidona. Z drugiej strony, czy naprawdę należało spodziewać się więcej po produkcji, która już w momencie premiery kosztowała zaledwie 20 złotych?