autor: Amadeusz Cyganek
Kamil Stoch z pikseli – historia gier o skokach narciarskich
Kiedyś grało się „w Małysza”. Dzisiaj, kiedy Kamil Stoch idzie w ślady orła z Wisły, wspominamy produkcje, w których wcielaliśmy w skoczków narciarskich. Gatunek ten jest już dzisiaj zapomniany, ale... ile mamy dzięki niemu świetnych wspomnień!
Spis treści
Przez ostatnie kilkanaście lat byliśmy świadkami wielkiej zbiorowej ekscytacji wynikami jednego skromnego człowieka z Wisły – mowa oczywiście o Adamie Małyszu, który zrealizował tak lubiany przez Polaków scenariusz sukcesu praktycznie niemającego prawa się wydarzyć. Mimo finansowych przeciwności i walki ze znacznie bardziej zaawansowanymi pod względem technologicznym przeciwnikami polski sportowiec zdołał na stałe zapisać się na kartach historii skoków narciarskich. „Małyszomania” zawładnęła Polakami od morza aż po Tatry, sprawiając, że co weekend przed telewizorami zasiadały miliony osób, dopingując i ekscytując się kolejnymi osiągnięciami zawodnika ze Śląska cieszyńskiego.
DSJ – ten skrót potrafił rozszyfrować każdy miłośnik wirtualnego skakania w latach dwutysięcznych.
Na szczęście spuścizna, jaką zostawił po sobie Małysz, nie poszła na marne. Dziś reprezentacja Polski błyszczy jako jedna z najlepszych, a jej liderem jest Kamil Stoch – człowiek, który w tym sporcie osiągnął już praktycznie wszystko, mimo stosunkowo młodego wieku. Mamy przecież do czynienia z dwukrotnym mistrzem olimpijskim, podwójnym mistrzem świata, zdobywcą Kryształowej Kuli za zwycięstwo w generalnej klasyfikacji Pucharu Świata oraz triumfatorem prestiżowego Turnieju Czterech Skoczni. Stoch wygrał więc w zasadzie wszystko, co mógłby sobie wymarzyć profesjonalny skoczek.
Natomiast kolejne triumfy, zwłaszcza na Wielkiej Krokwi w Zakopanem czy na skoczni im. Adama Małysza w Wiśle, tylko przyczyniają się do rozwoju „stochomanii”, która z każdym sukcesem tego zawodnika coraz bardziej opanowuje nasz kraj. Oczywiście wielu z nas nie ma szans na karierę skoczka narciarskiego, czy to z powodu braku predyspozycji, czy też (pewnie w głównej mierze) ze względu na miejsce zamieszkania. Jednak nic nie stoi na przeszkodzie, by spróbować swoich sił w wirtualnej przestrzeni, bo – wbrew pozorom – w ciągu ostatnich lat pojawiło się sporo różnorodnych produkcji, które próbowały odtworzyć atmosferę i mechanikę skoków narciarskich w możliwie jak najwierniejszy sposób.
Jak to się zaczęło – Winter Games
- Producent: Epyx Games
- Wydawca: Epyx, Acclaim
- Platformy: m.in. Atari, Apple II, NES, PC, Commodore 64
- Data premiery: 1985
Choć wielu z nas początek szału na komputerowe skoki narciarskie łączy z przełomem XX i XXI wieku, kiedy to wielkie sukcesy zaczął odnosić Adam Małysz, to pierwsze próby zaprezentowania tej pozornie prostej konkurencji podjęto znacznie, znacznie wcześniej. Stało się to wraz z wydaniem Winter Games – jednego z pionierskich tytułów, który starał się kompleksowo przedstawić emocje związane z Zimowymi Igrzyskami Olimpijskimi, oferując zmagania w kilkunastu różnorodnych dyscyplinach sportowych.
Gra pojawiła się już w 1985 roku w wersji na komputer Commodore 64, by w następnych latach trafić także na szereg innych platform, takich jak chociażby Amiga, NES czy PC. Wśród dostępnych konkurencji nie zabrakło oczywiście skoków narciarskich, choć o tym, jak zamierzchłe były to czasy, niech zaświadczy fakt, iż wówczas powszechnie stosowano styl lotu oparty na dwóch równolegle ułożonych do siebie nartach, który z czasem został wyparty przez aktualną technikę „V”.
Oczywiście system wykonywania skoków narciarskich był mocno prymitywny, zwłaszcza ze względu na ograniczenia sprzętowe. Sam skok został podzielony na dwie fazy – w pierwszej obserwowaliśmy moment nabierania prędkości, najazdu na próg oraz odbicia. Druga polegała na oglądaniu w małym okienku w prawym górnym rogu ekranu przelotu nad początkowymi fragmentami zeskoku, przy jednoczesnej kontroli odpowiedniego ułożenia skoczka, po czym następowało przygotowanie do lądowania... Rzecz jasna bez techniki telemarku (jedna narta wysunięta do przodu), której wówczas jeszcze powszechnie nie stosowano na światowych skoczniach.
Jakkolwiek była to produkcja dość prymitywna, wypada docenić fakt, że mieliśmy tu do czynienia z pierwszą próbą przedstawienia skoków narciarskich w wirtualnej rzeczywistości. Na kolejne, już znacznie bardziej realistyczne, pozycje przyszło nam czekać dobrych kilkanaście lat.