autor: Amadeusz Cyganek
Gramy w Małysza – seria Deluxe Ski Jump. Kamil Stoch z pikseli – gry o skokach narciarskich
Spis treści
Gramy w Małysza – seria Deluxe Ski Jump
- Producent: Mediamond
- Wydawca: Mediamond
- Platformy: PC
- Data premiery: 1999–2011
Grę z prawdziwego zdarzenia otrzymaliśmy w roku 1999, kiedy to pojawiła się pierwsza część Deluxe Ski Jump – serii o skokach narciarskich, która w Polsce jest popularna jak nigdzie indziej na świecie. Ta niskobudżetowa produkcja autorstwa fińskiego programisty Jussiego Koskeli z miejsca zaczęła cieszyć się ogromnym uznaniem rzeszy miłośników tego sportu w naszym kraju, choć dziś o pierwszej odsłonie tej narciarskiej sagi nikt już nie pamięta.
Największym i wciąż niegasnącym sentymentem darzona jest druga część, znana jako Deluxe Ski Jump 2.1. Nie zdziwcie się jednak, jeśli wielu graczy nie będzie umiało podać pełnej nazwy tej produkcji – do dziś wspominam, jak po szkolnych zajęciach skrzykiwaliśmy się popołudniami w domach na „granie w Małysza” i ta nazwa po dziś dzień jest jak najbardziej obowiązująca.
Co tu dużo mówić – DSJ 2.1 to prawdziwy fenomen, choć pozornie nic nie wskazywało na to, by ta pozycja mogła w jakikolwiek sposób zaznaczyć swoją obecność w bogatej historii sportowych gier wideo. Wszystko wyglądało tu prymitywnie – naszym oczom ukazywała się bowiem słabiutka, nawet jak na tamte czasy, oprawa wizualna, opatrzona szczątkowymi efektami dźwiękowymi. Projekty skoczni były mocno dziwaczne – abstrahując od ich lokalizacji (skakaliśmy chociażby w Australii czy Anglii), mieliśmy do czynienia z obiektami o przeróżnych punktach konstrukcyjnych, mocno nieprzystającymi do ogólnie przyjętych reguł.
Tym, co przyciągało graczy do tego tytułu, były niezwykle proste zasady rozgrywki, ograniczające się do zaledwie kilku kliknięć myszą i uporczywej walki z wiatrem. To właśnie od tego, czy potrafimy skorzystać z jego kierunku i siły, zależało, jak daleko pofruniemy. Niejednokrotnie prawidłowe ułożenie tego zlepka pikseli, jakim był skoczek, stawało się wyzwaniem ponad miarę, zwłaszcza że każda skocznia miała odmienną charakterystykę i różnorodne tory lotu. Oczywiście im większa skocznia, tym większą rolę odgrywał wiatr – na mniejszych obiektach kluczowe okazywało się odpowiednie wybicie z progu, co również było kwestią wielu godzin treningu.
Po niespodziewanym sukcesie DSJ 2.1 Koskela zaczął prace nad trzecią już odsłoną cyklu. W 2004 roku pojawiło się Deluxe Ski Jump 3, które po raz pierwszy przeniosło „granie w Małysza” w pełny trójwymiar. Oczywiście oprawa wizualna nadal daleka była od jakiegokolwiek sensownego poziomu, ale przecież nie to stanowiło o sile tego tytułu. Mimo wielu różnorodnych poprawek w fizyce i mechanice wykonywania wirtualnych skoków narciarskich „trójka” nie cieszyła się jednak już taką popularnością jak jej kultowa poprzedniczka.
Sytuacja powtórzyła się także przy premierze czwartej części w 2011 roku, aczkolwiek nie można nie zauważyć, jak wielką pracę wykonał fiński programista na przestrzeni tych kilkunastu lat. Z prymitywnej produkcji wyrosła gra o znacznie wyższym poziomie wykonania technicznego, z rozbudowanym multiplayerem, choć już niestety – mimo naprawdę przyzwoitych wyników sprzedażowych, na co zwracał uwagę sam Koskela – bez tej magii, która towarzyszyła rozgrywkom w DSJ 2.1.
CIEKAWOSTKA
Jednym z największych przeciwników graczy był wiatr – istnieje jednak trick, za pomocą którego można dopasować jego siłę i kierunek. Wystarczy jedynie odtworzyć zapisaną przez nas powtórkę skoku, zatrzymać ją w momencie, w którym parametry wiatru nam odpowiadają, i wrócić na skocznię, startując w tych samych warunkach!