Ben utonął. Przerażające legendy miejskie ze świata gier 👻
Spis treści
Ben utonął
4chan to największe na świecie anonimowe forum graficzne, którego popularność równa jest jedynie jego niesławie. To właśnie tam, w miejscu przez wielu ochrzczonym mianem czarnej dziury internetu, kolebce najgorszego, co użytkownicy sieci mają do zaoferowania, siódmego września 2010 roku młody student Alex „Jadusable” Gall opublikował post, w którym opowiedział o swoich zmaganiach z bardzo dziwną wersją gry The Legend of Zelda: Majora’s Mask na konsolę Nintendo 64.
Bardzo długi post dokładnie opisywał, jak to – sprawdzając kolejne wyprzedaże garażowe – młodzieniec natrafił na niesympatycznego dziadka, który akurat posiadał poszukiwaną przez niego grę. Kartridż z tą produkcją wyglądał niezbyt imponująco – miał standardowy szary kolor i pozbawiony był jakiegokolwiek nadruku. Zamiast tego znajdował się na nim zrobiony markerem napis „Majora”. Autor posta nie przejął się tym i spytał o cenę. W odpowiedzi starzec dziwnym tonem powiedział, że może wziąć grę za darmo, że należała do chłopaka w podobnym wieku, który już tu nie mieszka. Ucieszony Jadusable podziękował i ruszył w drogę powrotną, słysząc jeszcze za sobą pożegnalne: „Goodbye then”.
W drodze powrotnej to pożegnanie nie dawało mu spokoju. Wydawało mu się, że się przesłyszał i że w rzeczywistości dziadek powiedział coś innego. Przypuszczenie zmieniło się w pewność, gdy w swoim pokoju w akademiku odpalił otrzymaną grę. Znajdował się na niej zapis gry poprzedniego właściciela nazwany „BEN”. Jadusable szybko zrozumiał, że starzec nie mówił „Goodbye then” (czyli „Żegnaj więc”), a „Goodbye, Ben” („Żegnaj, Ben”). Zrobiło mu się go żal – ewidentna demencja sprawiła, że pomylił go najpewniej ze swoim wnukiem. Nie przejmując się tym, Alex stworzył obok już istniejącego zapisu nowy, który tradycyjnie nazwał „Link”.
Biorąc pod uwagę wygląd kartridża sugerujący pirackie korzenie albo nawet jakąś deweloperską wersję beta, gra działała solidnie, od edycji sklepowej różniły ją tylko sporadyczne artefakty graficzne. Tylko jedna rzecz co jakiś czas sprawiała, że Jadusable czuł się nieswojo. Postacie niezależne czasem zwracały się do jego bohatera per Link, czasem jednak zamiast tego używały najwidoczniej zaczerpniętego z drugiego save’a imienia Ben. Młody gracz po jakimś czasie miał tego dość i zdecydował się usunąć cudzy zapis rozgrywki. Pierwotnie chciał go zostawić z szacunku dla poprzedniego właściciela gry, ale zachowanie NPC wywoływało w nim zbyt często dreszcze. To posunięcie z jednej strony pomogło, z drugiej nie. Postacie niezależne przestały używać imienia Ben. Przestały się w ogóle do niego zwracać jakimkolwiek imieniem. Sfrustrowany Jadusable odłożył grę i zajął się innymi sprawami.
Wrócił do niej w nocy. Bardzo szybko przekonał się, że z grą zdecydowanie jest coś nie tak. W niejasnych okolicznościach sterowany przez gracza bohater przeniósł się na arenę, na której normalnie toczy walkę z finałowym przeciwnikiem. Arena była pusta... nie licząc postaci skull kida lewitującej nieopodal i stale podążającej za graczem.
Mocno zaniepokojony Jadusable pobiegał chwilę po arenie i gdy już miał zresetować konsolę, niespodziewanie pojawił się wzięty z innego fragmentu gry komunikat po przetłumaczeniu brzmiący: „Nie jesteś pewien dlaczego, ale najwidoczniej masz wątpliwości...”. Usiłując zachować spokój i przekonując samego siebie, że gra wcale nie próbuje się z nim porozumiewać, student biegał przez kolejne kilkanaście sekund po arenie, by sprawdzić, czy nie uda mu się wywołać kolejnego komunikatu.
Nie pomylił się – na ekranie wyskoczyło pytanie: „Wyruszasz do leża świątynnego bossa?” oraz możliwość wybrania odpowiedzi. Tyle że możliwość ta była tylko pozorna – jak się okazało, jedyną działającą opcją było potwierdzenie. Ekran wypełniła biel i napis: „Świt nowego dnia”. Chwilę potem bohater gry został przeniesiony do miejsca, które wywołało w Jadusable’u przerażenie, jakiego nie odczuwał jeszcze nigdy w życiu.
Według jego opisu ogarnęła go niewyobrażalna depresja, tak silna i przejmująca, że nawet nie zdawał sobie sprawy, iż coś tak potężnego można odczuwać. Pojawił się w dziwnej wersji lokacji zwanej Clock Town, całkowicie opustoszałej i z muzyką w tle grającą od tyłu. Wydawało mu się, że w pobliżu jest coś innego niż nieobecni NPC. Coś, co go obserwuje. I nie bał się o swoją postać w grze – odczuwał autentyczny strach o swoje własne życie. Muzyka stawała się coraz głośniejsza, sprawiając wrażenie, jakby coś miało się zaraz stać. Ale do niczego nie dochodziło, a zapętlony dźwięk miał coraz większy wpływ na stan psychiczny gracza.
Jadusable zwiedzał tajemniczą lokację, odkrywając kolejne zepsute fragmenty miasteczka. Co jakiś czas wydawało mu się, że w tle słyszy głos jednej z postaci niezależnych, ale miejsce pozostawało wymarłe. Zamiast tego trafiał na brakujące tekstury, sekcje, w których poruszał się w powietrzu. Otoczenie wydawało się zepsute... nienaprawialnie zepsute.
Alex, który jedynie chciał powspominać grę ze swego dzieciństwa, jeszcze nigdy w życiu nie czuł się tak samotnie jak podczas zwiedzania wymarłego Clock Town. Był o krok od łez. Rozpaczliwie próbował wydostać się z tej lokacji, ale gra nie pozwalała mu na to, zawsze przenosząc go do punktu startu. Jadusable nie wiedział, co ma robić, ale wiedział, że nie chce wchodzić do żadnego budynku. Czuł, że byłby tam zbyt odsłonięty wobec tego, co go tak przerażało.
Próbując różnych sposobów wydostania się z pułapki, postanowił utopić Linka w pobliskim stawie. Wtedy coś się stało. Protagonista złapał się za głowę, a na ekranie na krótką chwilę pojawiła się postać happy mask Salesmana (NPC z gry, obwoźny handlarz z wielkim plecakiem) – uśmiechającego się do niego. Nie do sterowanej przez niego postaci. Bezpośrednio do młodzieńca. Chwilę potem akcja wróciła do Clock Town. Naprzeciw Linka stała statua z jego podobizną. Jadusable krzyknął na widok jej niepokojącego spojrzenia i natychmiast zawrócił sterowaną przez siebie postać, próbując uciec. Statua podążała jednak za nim.
W tym momencie student bliski był wpadnięcia w histerię, ale ani przez moment nie pomyślał o wyłączeniu konsoli. Uciekał przed statuą, podczas gdy Link wykonywał dziwne, spazmatyczne gesty, jakich w normalnej wersji gry nigdy nie robił. Co jakiś czas ekran błyskał, pokazując uśmiechniętego Happy Mask Salesmana, by chwilę po tym wrócić do przerażającej statuy.
W końcu, zapędzony w ślepy zaułek, spróbował zaatakować ścigającą go rzeźbę. Bezskutecznie. Nie wiedząc, co zrobić, oczekiwał najgorszego. Nagle ekran raz jeszcze błysnął, pokazując Happy Mask Salesmana. Link obrócił się w kierunku ekranu i zaczął patrzeć na Jadusable’a z równie niepokojącą miną co odwzorowująca go rzeźba. Panikujący gracz rzucił się do ucieczki, lecz tym razem statua ścigała go znacznie bardziej agresywnie. W trakcie pogoni gra przenosiła go do różnych lokacji, w których nadal pozostawał ścigany. W końcu ekran zrobił się czarny, raz jeszcze wyświetlając napis: „Świt nowego dnia”.
Tym razem Link został przeniesiony na szczyt wieży zegarowej. Ponownie towarzyszył mu lewitujący skull kid. Jadusable postanowił spróbować strzelić w niego z łuku, ze zdziwieniem odkrywając, że to działa – niepokojąca postać odsunęła się do tyłu po ataku. Powtórzył próbę dwa razy, aż gra wyświetliła komunikat: „Źle przez to skończysz, ha, ha”. Wtedy Link został uniesiony w powietrze i momentalnie zginął, zabity przez pojawiające się znikąd płomienie.
Pojawił się czarny ekran, chwilę później zaś scenka się powtórzyła i Link znowu stał na wieży w towarzystwie skull kida. Tym razem Jadusable spróbował zaatakować go mieczem. Skończył tak samo. Za trzecim razem użył okaryny, ale spotkał go ten sam los. Gdy czarny ekran symbolizujący śmierć miał raz jeszcze zacząć znikać, konsola zaczęła wydawać głośny dźwięk, jakby przetwarzała olbrzymie ilości danych. Pojawiła się ta sama scena, tylko że tym razem Link leżał na ziemi, w pozycji której nie było w zwykłej wersji gry. Głowę zwrócił w kierunku kamery, zaraz za nim widać było skull kida. Oszołomiony gracz nawet nie próbował wciskać jakichkolwiek przycisków, jedynie tępo wpatrywał się w ekran. Po jakiejś połowie minuty pojawił się napis: „Spotkał cię straszliwy los, prawda?”. I gra wróciła do menu głównego.
Jadusable otworzył listę zapisanych stanów gry, by odkryć, że nie ma tam już jego save’a. Zastąpił go zupełnie inny, nazwany „twoja kolej”. Po wybraniu go student raz jeszcze ujrzał martwego Linka ze skull kidem lewitującym za jego plecami. Szybko wcisnął przycisk resetu konsoli, by zobaczyć, że lista stanów gry znowu się zmieniła. Obok „twojej kolei” pojawił się zapis „BEN”. Dokładnie ten sam, który był na kartridżu od samego początku i którego Jadusable usunął.
W tym momencie chłopak wyłączył grę. Ciągle wracając do chwil przerażenia, jakie odczuwał, nie przespał całej nocy. Następnego dnia razem z kolegą wybrał się do starszego człowieka, od którego dostał grę, zamiast niego znalazł jednak dom z tabliczką „Na sprzedaż”. Wrócił do pokoju, zapisując dokładnie wszystko, co spotkało go w trakcie gry, z zamiarem opublikowania tego w sieci. Wiedział, że z grą jest coś nie tak, i zamierzał odkryć co. Czuł też, że „Ben” jest istotną częścią zagadki i gdyby odnalazł sprzedawcę, uzyskałby przynajmniej część odpowiedzi. Postanowił nagrywać swoje kolejne zmagania i publikować je w sieci razem z opisami tego, co się działo.
Tak rozpoczęła się jego kilkudniowa, nierówna batalia, którą etapami prezentował na forum, razem z filmikami przedstawiającymi nawiedzoną grę. Batalia, która ujawniła prawdziwy los „Bena” i nie skończyła się dobrze dla Jadusable’a. Ani dla jego następców, do dziś próbujących odkryć tajemnicę kartridża z napisanym markerem słowem „Majora”.