autor: Damian Pawlikowski
Przejęcie niekontrolowane - Gearbox i Duke Nukem. Nie tylko Microsoft dał dużo za Minecrafta
Spis treści
Przejęcie niekontrolowane - Gearbox i Duke Nukem
data wydarzenia: lata 1997-2011
Znacie syndrom gier, które opracowywane są tak długo, że po ich wydaniu w zasadzie nie wiadomo, czy cieszyć się z faktu "niespodziewanej" premiery, czy płakać nad jakością permanentnie skopanego efektu końcowego? Jednym z prawdziwych "królów" powyższych sytuacji jest właśnie Duke Nukem, którego ostatni projekt - produkowany przez piętnaście lat Duke Nukem Forever - okazał się być rozczarowaniem roku i jedną z najgorszych gier studia Gearbox Software. A to, warto pamiętać, dało nam przecież takie klasyki, jak Half-Life, czy Borderlands. Warto mieć na uwadze, że nawet Salomon z pustego nie naleje, a przez ostatnie kilkanaście lat nieustannie zmieniały się koncepcje dotyczące gry, napędzające ją silniki oraz ludzie odpowiedzialni za dewelopment wewnątrz Take-Two Interactive. Nie obyło się też bez zabaw w sądzie, kiedy producent i wydawca poszli na front celem określenia przynależności praw autorskich do niniejszego tytułu (na szczęście doszło do ugody i porozumienia obu stron). Zabawa w "tykającą bombę" trwała jednak kilkanaście lat i kiedy w końcu wybuchowy projekt trafił - chcąc, nie chcąc - w ręce ekipy z Gearbox, fala eksplozji potargała głowy zarówno jej ostatnim twórcom, jak i czekającym na powrót króla miłośnikom oldskulu. Wedle doniesień następna, w pełni autorska gra z Księciem na przywrócić złotoustego osiłka na tron, ale do tego czasu pewien niesmak z pewnością pozostanie. Aż przydałaby się guma do żucia, albo chociaż jakiś tyłek do skopania.