Autopsja Jane Doe (Autopsy of Jane Doe). Najlepsze horrory, które straszą na Netflixie
Spis treści
Autopsja Jane Doe (Autopsy of Jane Doe)
Rok premiery: 2016
Co najbardziej straszy: klimat, suspens, napięcie
Co psuje nastrój grozy: akcja, krew, dosłowność
Ocena na Rotten Tomatoes: 86%
Autopsja Jane Doe to jeden z lepszych horrorów ostatnich lat. I mówię tego z pozycji fana gatunku. Czuć tu trochę klimat literackiego weird fiction (czyli Lovecrafta, Blackwooda i spółki). Jest dziwnie, niepokojąco i choć mało się dzieje, atmosferę napięcia można kroić nożem. Aktorów nie pojawia się zbyt wielu. Emile Hirsch i Brian Cox są więc w kadrze w zasadzie cały czas. Wychodzą z tego obronną ręką. Nie są to może kreacje na tyle wybitne, by przesłaniały scenariusz, ale zapadają w pamięć i po prostu świetnie wpasowują się w ramy niespiesznej opowieści o kontakcie z nieopisanym.
Sekcja okazuje się niesamowicie realistyczna (przynajmniej z punktu widzenia laika – jeżeli są na sali jacyś studenci medycyny, niech mnie poprawią), twórcy nie uciekają od dosłowności, sprawiając, że widz jednocześnie czuje odrazę i fascynację. Cały czas przy tym spodziewa się, że oto za chwilę po prostu musi stać się coś bardzo, bardzo złego. Reżyser pogrywa sobie z naszymi przyzwyczajeniami i daje do zrozumienia, że niekoniecznie dostaniemy to, czego oczekiwaliśmy. Nie rezygnuje przy tym całkiem z gatunkowego sztafażu – jest tu obecna odwieczna walka racjonalnego z nadnaturalnym, są tajemnicze odgłosy, trochę magii i opuszczone prosektorium.
Reżyser doskonale wiedział, jak zrobić film niesztampowy, który będzie równocześnie atrakcyjny dla fanów klasyki. Choć nie jestem zwolennikiem ciągnięcia na siłę zamkniętych opowieści, w tym przypadku nie miałbym nic przeciwko kontynuacji.