Ion Fury. Najlepsze gry, które skończysz w 10 godzin
Spis treści
Ion Fury
- Średnia ocena w serwisie Metacritic: 79/100
- Średni czas ukończenia: 9 godz. 17 min
Grając w Ion Fury poczułem się jak Indiana Jones, eksplorujący groty i odnajdujący zaginione artefakty. Ta produkcja wygląda, jakby przesiedziała ponad dwie dekady na dysku twardym jakiegoś wyjątkowo nieśmiałego programisty i całkiem przypadkowo ujrzała światło dzienne. Co bynajmniej nie jest przytykiem, bo w dziele studia Voidpoint znajdziemy wszystko, czego brakuje we współczesnych FPS-ach. Protagonista rzucający „twardzielskimi” tekstami po odstrzeleniu nieprzyjaciela? Pewnie! Apteczki i pancerze porozrzucane po etapach? Obecne! Bieganie sprintem przez cały czas, bez uciążliwego wskaźnika kondycji? Bingo!
SKĄD TO ZNACIE?
Ion Fury to pierwsza od dwóch dekad (ostatnie było World War II GI z 1999 roku) komercyjna gra wydana w oparciu o silnik Build, który w drugiej połowie lat 90. napędzał takie hitowe pierwszoosobowe strzelanki jak Blood, Shadow Warrior czy przede wszystkim Duke Nukem 3D. Jego autorem jest Ken Silverman, a stworzona przez niego technologia została udostępniona za darmo wszystkim entuzjastom – o ile tylko nie sprzedawali potem swoich projektów. Ciekawostką jest to, że chociaż był wykorzystywany głównie przez firmę 3D Realms, Build operował w zasadzie dwuwymiarowymi siatkami z bitmapami oraz prostymi sprite’ami i jest powszechnie klasyfikowany jako silnik 2,5D.
Ion Fury bez kompromisów czerpie z elementów wyróżniających takie produkcje jak Blood czy Duke Nukem 3D. To FPS, w którym zamiast taktycznego przemykania od jednej osłony do drugiej i precyzyjnych wymian ognia liczy się refleks, refleks i jeszcze raz refleks. Osoby nieprzyzwyczajone do agresywnego stylu zabawy mogą mieć problem z przystosowaniem się, ale gracze z rozrzewnieniem wspominający końcówkę ubiegłego wieku odnajdą się tutaj bez kłopotu.
Świetne wrażenie robi przy tym oprawa wizualna, która zachowuje oczywiście specyficznego ducha lat 90., ale równocześnie jest dostatecznie szczegółowa i wyrazista, by nie powodować wstrząsu neurogennego u tych, którzy dopiero co wyłączyli najnowsze Call of Duty. Sprite’y są pełne detali, każda z lokacji została odręcznie zaprojektowana i wypełniona budującymi futurystyczną atmosferę szczególikami, a etapy powalają wielkością. I nie są to bynajmniej puste przestrzenie z wrogami i apteczkami – znajdziecie tu od groma sekretów i ukrytych przejść, przez co odnalezienie wszystkiego, co Ion Fury ma do zaoferowania, zajmie Wam zdecydowanie więcej niż sugerowane dziewięć godzin. To po prostu najlepsza oldskulowa strzelanka od czasów Dooma z 2016 roku... i prawdopodobnie pozostanie nią aż do premiery Dooma Eternal.