Trine 4: The Nightmare Prince. Najlepsze gry, które skończysz w 10 godzin
Spis treści
Trine 4: The Nightmare Prince
- Średnia ocena w serwisie Metacritic: 80/100
- Średni czas ukończenia: 7 godz. 48 min
Przeskok w pełen trójwymiar w trzeciej części Trine’a udał się tak sobie – nie zebrała ona może tragicznych ocen, ale daleko było jej też do poprzedniczek – i w „czwórce” Finowie ze studia Frozenbyte wrócili do sprawdzonego 2,5D. A formuła platformówki z dużym naciskiem na zagadki środowiskowe tylko na tym zyskuje: gra jest znacznie bardziej intuicyjna, oferuje wiele możliwości rozwiązywania łamigłówek i zachowuje odpowiedni balans pomiędzy wymagającym wyzwaniem a produkcją przystępną dla każdego.
A JAKBYM ZACZĄŁ TUTAJ?
Czwórka w tytule może odstraszyć tych graczy, którym niekoniecznie śpieszno do kończenia trzech poprzednich części, by móc połapać się w fabule. Na szczęście Trine to nie Metal Gear Solid i jeśli odpalicie najnowszą odsłonę cyklu bez kontaktu z poprzednimi, nie będziecie mieć problemów z orientacją w całej historii. Oczywiście osoby, które fanami serii są od dawna, znajdują się w nieco lepszej sytuacji – głównie dlatego, że poznały trójkę protagonistów jeszcze w 2009 roku – ale ta saga nigdy nie kładła szczególnego nacisku na ciągłość scenariusza i The Nightmare Prince nie jest tu wyjątkiem.
Tradycyjnie dostajemy do dyspozycji trzy postacie: rycerza Pontiusa, czarodzieja Amadeusza i złodziejkę Zoyę. Każda ma własny zestaw umiejętności, rozwijanych w trakcie kilkugodzinnej przygody, i o ile można się pomiędzy nimi przełączać, grając solo, tak Trine 4 zdecydowanie najwięcej zabawy oferuje w kooperacji. Wspólne rozwiązywanie łamigłówek w kampanii to świetna rozrywka, ale paradoksalnie najwięcej frajdy dostarcza zaczerpnięty ze średnio udanej „trójki” Unlimited Mode, w którym każdy z graczy może wybrać sobie dowolną postać – co oczywiście prowadzi do całkowitego chaosu, ale też mnóstwa radochy.
The Nightmare Prince błyszczy jednak najjaśniej pod względem oprawy wizualnej. Nie wiem, gdzie Frozenbyte wynajduje tak uzdolnionych artystów, ale efekt końcowy poraża. Trine 4 to kolejny dowód na to, że jeśli chodzi o tworzenie prawdziwie baśniowej, a jednocześnie nieprzesadnie infantylnej atmosfery, mało kto może równać się z fińskimi deweloperami. Projekt etapów zapiera dech w piersiach: tła są prześliczne, poziomy pełne szczegółów i szczególików, animacje płynne, efekty widowiskowe, a kolorystyka – wyrazista i idealnie pasująca do stylistyki. Jest tu zarówno trochę sielanki, jak i bardziej mrocznych fragmentów, choć całość pozostaje oczywiście przystępna dla młodszych graczy. I właśnie ze względu na oprawę wizualną – oraz możliwość zabawy w kooperacji – Trine’owi 4 powinny dać szansę nawet te osoby, które z platformówkami mają do czynienia tylko od święta.