The Last of Us 2 – co dwie mamy, to nie jedna. Najlepsze cyfrowe matki na dzień mamy
Spis treści
The Last of Us 2 – co dwie mamy, to nie jedna
Dużo mam dostarczył ostatni hit Naughty Dog. Nie jedną, a aż dwie. O tym, co sądzę o tej grze, napisałem już w jej recenzji – a Wy temu, co sądzicie o mojej recenzji, daliście wyraz w komentarzach, na Fejsbuniu, Twitterze, w e-mailach, telegramach i sygnałach dymnych. W tym jednak momencie przedmiotem rozważań nie jest to, jaka ta gra jest, tylko dwie młode mamy.
Dziecko, które rodzi się po końcu świata, to zawsze powód do radości. I strachu. Bo świat z The Last of Us nie jest bezpieczny – wszystko chce Cię w nim zabić lub zjeść. Tymczasem JJ, bo tak został nazwany nowo narodzony chłopiec, przychodzi na świat w trakcie długiej i niebezpiecznej krucjaty Ellie i Diny. W czasie i miejscu, w którym nie powinno narodzić się żadne dziecko.
Etap w grze z domkiem na wsi jest jednym z moich ulubionych momentów. Po przelanej krwi, po wielu łzach i utraconych marzeniach połamana Ellie próbuje odnaleźć spokój w bajkowym – jak na realia tego świata – domku na wsi. Dina, jako biologiczna matka, szybko odnajduje się w nowej roli, ale Ellie nie może się z tym pogodzić. Wciąż ma niezałatwione sprawy, które powracają do niej, niszcząc złudzenia o spokoju i rodzinie. Jak się to skończy, sami już pewnie wiecie. Niemniej ten krótki etap warto docenić – oto dwie mamy próbowały stworzyć bajkę w środku koszmaru. I zrobiły to tylko dla swojego dziecka.