Ash kontra martwe zło. Najciekawsze mroczne seriale – horrory i thillery
Spis treści
Ash kontra martwe zło
- Tagi: horror, gore, komedia, groteskowe potwory, kino klasy B
- Do obejrzenia na platformie: Netflix, HBO GO, Player.pl, Ipla.tv
Zanim Sam Raimi uczynił Spider-Mana gigantem kina, a potem sam zszargał jego wizerunek tańcem emo – specjalizował się w horrorach. To od nich zaczynał. Od budżetowych, przesadzonych i makabrycznych filmów, które jednocześnie szalenie bawiły. Tak jak seria Martwe zło. Pierwsza część z 1981 roku została zjedzona przez krytyków i z odległości kilometra pachniała budżetem załatwionym u lichwiarza, ale dostarczała mnóstwo mniej lub bardziej intencjonalnej radochy. Klimat, przesada i obłędny występ Bruce’a Campbella wryły się na dobre w umysły miłośników kina klasy B.
…I tam by najpewniej zostały, gdyby nie fakt, że twórcy seriali mogą sobie teraz pozwolić na więcej. W 2015 Sam Raimi wrócił do swojej ulubionej piaskownicy. I przywiózł nowe zabawki.
Modlitwy fanów zostały wysłuchane i zamiast niepotrzebnego rebootu dostaliśmy rozwijającą oryginał kontynuację, nawiązującą do wielkiego przesłania i filozoficznych pytań, z którymi zostawiła nas seria blisko trzydzieści lat teee... stop, żartowałem. Cykl Ash kontra Martwe zło jest dokładnie tym, czym powinien być. Świętem kina klasy B. Czystym horrorowym rock’n’rollem, demolką, serialowym krwistym stekiem.
Potwory? Są! Sztampowi pomocnicy? W liczbie dwojga. Lucy Lawless, której się nie spodziewaliśmy? Jak najbardziej! I robi doskonałą robotę. Campowy klimat przesady? W ilościach przekraczających dopuszczalne normy. Jest wreszcie sam Campbell. Jako Ash na przemian żongluje wynikającą z samoświadomości dezynwolturą i dziką, szaleńczą energią faceta, który na najlepszych przyjaciół wybrał sobie piłę łańcuchową i dwururkę.
Na miejscu znajdziemy też niefrasobliwe manipulowanie mroczną księgą i potwory, które po spotkaniu z Ashem powinny zostać wpisane na listę gatunków zagrożonych. Kiczowate to wszystko jak diabli, a Raimi i spółka dokładnie wiedzieli, jakie danie pichcą. Ale nikt nie powiedział, że groza zawsze musi być podawana na poważnie. Jedyne, czego można żałować, to to, że ta szalona jazda po trzech sezonach się skończyła.