Taboo. Najciekawsze mroczne seriale – horrory i thillery
Spis treści
Taboo
- Tagi: przygoda, groza, serial historyczny, XIX-wieczna Anglia, tatuaże
- Do obejrzenia na platformie: HBO GO
Jeśli sięgniecie po jakikolwiek poradnik pisania scenariuszy, książek czy gier, możecie być niemal pewni, że jego autor na wstępie nawrzeszczy na Was, każąc, byście zabijali swoje maleństwa (ang. kill your darlings) – ulubione motywy, które mogą zdominować projekt, a w praktyce często przestają pasować do całości. Tom Hardy, współodpowiedzialny za powstanie serialu Taboo, posłał kolejny taki zbiór rad do kosza i pozwolił swojej ekipie – Stevenowi Knightowi oraz własnemu ojcu, Chipowi Hardy’emu – zrobić to zgodnie z ich przekonaniem. Rezultat okazał się nierówny, ale zdecydowanie interesujący.
Taboo okazuje się takim trochę „Hrabią Monte Hardym” – mamy tu sporo klasycznej powieści Aleksandra Dumas o zemście i gorzkiej historycznej lekcji, a gdzieś na drugim planie toczy się bardziej mistyczna gra, możemy dostrzec akcenty szamańskie oraz motywy rodem z horrorów o opętaniu. Zdecydowanie ubarwiają one serial i intrygują, a jednocześnie pozostawiają nas z uczuciem niedosytu.
Element nadnaturalny wkracza do świata przedstawionego wraz z głównym bohaterem, nieodgadnionym Jamesem Delaneyem. Dziedzic zaprzepaszczonej fortuny szykuje zemstę za to, jak skończył jego ojciec i cała rodzina. Tyle że czyni to po powrocie z Afryki, gdzie spotkała go tajemnicza przemiana. W efekcie korzysta z dostępu do świata duchów – niekoniecznie przyjaznych – by osiągać swoje cele. Wątek ten intrygował i zapowiadał odjazd fabuły w naprawdę nietypowe rejony – afrykański szamanizm rzadko pojawia się w kinie i serialach, a Black Panther raczej tego nie naprawi. Ostatecznie jednak patent ów został sprowadzony do roli narzędzia w walce z Kompanią Wschodnioindyjską.
Starciu Delaneya z krwiożerczymi kolonizatorami towarzyszyło obnażanie i łamanie tytułowych tabu uosabianych przez kolejnych bohaterów. Kazirodztwo – pokazane dużo drapieżniej niż w takiej Grze o tron – nie było najcięższym z tematów.
Problemy pojawiały się, gdy Hardy przesadzał z manierą tajemniczego, zamkniętego w sobie nieznajomego i czasem popadał w karykaturalność. Niekiedy opowieść dreptała też w miejscu. Na szczęście – gdy już przyspieszała, to do galopu, nawet jeśli sprowadzało się to do kąśliwej wymiany zdań. Robotę robił tu klimat, zdjęcia, spora część intrygi, a i sam Hardy, gdy panował nad materią. A niewykorzystany potencjał? Cóż, drugi sezon najpewniej powstanie, jest to potwierdzone. Czekamy tak długo tylko dlatego, że po drodze Hardy musi jeszcze obskoczyć drugiego Venoma... Niemniej pewnie będzie warto, bo wizja świata z Taboo potrafi zainteresować. Jeśli twórcy rozwiną zasygnalizowane koncepcje – to serial może jeszcze potrząsnąć telewizją.