Broforce. Gry, które prawdopodobnie ominąłeś w 2015 roku
Spis treści
Broforce

Oto Broforce w nienaturalnym dla siebie środowisku, gdy trzy czwarte ekranu nie jest jeszcze wypełnione pociskami, szczątkami i eksplozjami.
Broforce to jeden z najprzyjemniejszych pastiszów kina akcji lat 80., naprawdę dobra platformówkowa strzelanka oraz jeden z najwierniejszych symulatorów polityki zagranicznej Stanów Zjednoczonych, z jakimi mieliśmy do czynienia w grach wideo. Parodią trąci tu od momentu, gdy spojrzymy na materiały promocyjne – orzeł o umięśnionych ramionach i amerykańskie flagi od razu uprzedzają, że to produkcja przede wszystkim humorystyczna. Co nie znaczy wcale, że pod względem rozgrywki jest słabo: wcielamy się w dowódcę organizacji, zrzeszającej szereg „brachów” żywcem wyjętych z takich filmów jak Szklana pułapka, Strażnik Teksasu czy Terminator, zaś naszym zadaniem jest ratowanie zakładników i zwalczanie terroryzmu – co w języku deweloperów z Free Lives najwidoczniej tłumaczy się na „puszczanie wszystkiego z dymem i zadbanie, by eksplozje było widać na drugim końcu globu”. Każda z postaci ma tu swoją unikalną zdolność – np. Brominator może na chwilę stać się niezniszczalny, zaś Rambro rzuca granatami – a że ginie się dość często (co wcale nie przeszkadza, bo respawny są wręcz natychmiastowe), zapewne użyjecie wielu bohaterów, by demokracja ostatecznie zatriumfowała nad złymi facetami w kominiarkach. Może i Broforce nie jest growym odpowiednikiem Wojny i pokoju, ale gra się w to naprawdę rewelacyjnie. Ostatecznie – cóż może być wznioślejszego od momentu, gdy nad szczątkami terrorystów oraz pixelartowym środowiskiem, kompletnie zdemolowanym ogniem z karabinów i eksplozjami, w końcu rozwija się piękna flaga w kolorach czerwonym, białym i niebieskim? Nic.