Gry grudnia 2018 – najciekawsze premiery i konkurs
Grudzień to miesiąc wytchnienia po ostatnich kilku gorących premierach. Nie znaczy to jednak, że nie będzie w co grać - pojawi się czwarta odsłona Just Cause, dodatek do Don't Starve czy przepełniony treścią Super Smash Bros. Ultimate.
Spis treści
Po kilku intensywnych miesiącach gorących premier grudzień stanowi chwilę wytchnienia, zanim w nowym roku ponownie zostaniemy zaspani gradem świeżych gier. Najmocniejszy debiut tego miesiąca to Just Cause 4 – czwarta odsłona wybuchowej piaskownicy, w której raz jeszcze obalimy egzotyczną dyktaturę – tym razem oprócz nas otoczenie będą niszczyć także siły natury. Powody do radości mogą mieć również fani Nintendo, którzy po okresie posuchy w końcu doczekają się dużej gry na wyłączność – Super Smash Bros. Ultimate. Pojawi się także kolejna próba reanimacji Jagged Alliance, trzeci duży dodatek do Don’t Starve, sieciowego shootera Insurgency oraz symulator gotowania.
KONKURS! Wygraj najbardziej oczekiwaną przez siebie premierę miesiąca!
Zapraszamy Was do udziału w konkursie, w którym do wygrania jest wskazana w komentarzu pozycja na wybraną platformę. Użytkownik, którego post zostanie nagrodzony, otrzyma najbardziej oczekiwaną przez siebie grę.
Aby wygrać, do 20 grudnia 2018 roku trzeba podać najbardziej wypatrywany przez siebie tytuł, który ma premierę w tym właśnie miesiącu, i krótko uzasadnić swój wybór. Opinię tę należy umieścić w komentarzu pod niniejszym artykułem. Dodatkowo, będąc zalogowanym, należy odszukać wybraną produkcję w naszej encyklopedii gier i przyznać jej „łapkę w górę”. Trafi ona wówczas do kolekcji gier użytkownika. Najpierw jednak koniecznie przeczytajcie regulamin konkursu „Gra Miesiąca”, jego akceptacja jest warunkiem niezbędnym do wzięcia udziału w zabawie.
W poprzedniej edycji konkursu wygrał komentarz użytkownika Nikabrik.
Nagrody w konkursie sponsoruje SKLEP GRYOnline.pl.
Kenshi
Data premiery: 6 grudnia
INFORMACJE
- Gatunek: RPG/RTS
- Platforma: PC
- Przybliżona cena: ok. 70 zł
Czym jest Kenshi?
Kenshi to hybryda takich gatunków jak RPG, RTS i chodzone bijatyki. Wcielamy się tu w zwyczajnego mieszkańca świata, w którym przemieszano elementy postapokaliptyczne z orientalnymi klimatami. Pod względem siły czy umiejętności protagonista nie wyróżnia się niczym na tle bohaterów niezależnych i dopiero działania gracza mogą z czasem uczynić go potężniejszym od innych. W miarę postępów jesteśmy w stanie przejmować kontrolę nad kolejnymi postaciami, którymi kierujemy w grupie, niczym w grze strategicznej, albo indywidualnie, posyłając je w różne miejsca liczącego aż 870 kilometrów kwadratowych uniwersum.
Jak się w to gra?
System walki nastawiony jest na akcję i przypomina rozwiązania znane z bijatyk, choć duże znaczenie dla przebiegu starć mają także statystyki wojowników. Bohaterowie mogą ulegać kontuzjom, które wpływają na rozgrywkę – uszkodzone oko sprawi, że obraz stanie się zamazany, a niesprawna ręka utrudni korzystanie z miecza. Wzorem cyklu Mount & Blade zabawa stawia na pełną swobodę działania – nie realizujemy tu ściśle wyznaczonych celów i to od gracza zależy, czy będzie dobry, czy zły oraz jaką wybierze profesję. A wśród dostępnych klas znajdziemy m.in. handlowca, wojownika, złodzieja, rebelianta, farmera czy… niewolnika.
Jak prezentują się opinie z wczesnego dostępu?
Kenshi od kilka lat pozostaje w programie wczesnego dostępu Steama, gdzie jest jednym z cichych hitów tej platformy. Grę oceniono już ponad 5600 razy i 89% ocen to rekomendacje. Żeby było jeszcze lepiej, wśród najnowszych ocen aż 97% to pozytywy. Nieźle, prawda?
NASZE PRZEWIDYWANIA:
O ile Mount & Blade jakoś nigdy do mnie nie trafiło, tak Kenshi, mimo dość podobnych założeń, wydaje się znacznie ciekawszym projektem, być może ze względu na dorzucenie do tego nietypowego koktajlu sporej porcji azjatyckich przypraw. Gra wygląda okropnie i topornie, ale olbrzymia swoboda zabawy, żyjący świat, który doskonale radzi sobie bez gracza i generalnie ma go gdzieś, oraz bezkompromisowość wielu rozwiązań w połączeniu z bijatykowym systemem walki i orientalnym sznytem tworzą mieszankę, którą chętnie bym wypróbował. Może nie od razu w dniu premiery i nie w pierwszej kolejności przed ważniejszymi tytułami… ale kiedyś na pewno.
Michał „Czarny Wilk” Grygorcewicz