„Wszczepowcy” w Deus Ex: Buncie ludzkości. Wrogowie z gier, których było nam szkoda 😭
Spis treści
„Wszczepowcy” w Deus Ex: Buncie ludzkości
Jedną z największych zalet serii Deus Ex zawsze była fabuła, która pozostawiała sporo miejsca na różne odcienie moralnej szarości. W wydanym w 2011 roku Buncie ludzkości dotyczyły one przede wszystkim nowych podziałów w społeczeństwie, rozdartym pomiędzy zwyczajnymi i technologicznie usprawnionymi ludźmi – nadal doświadczającymi często jawnej dyskryminacji. Do tej drugiej grupy zalicza się zresztą protagonista, Adam Jensen, więc naturalnie zaczynamy się w pewnym stopniu identyfikować z posiadaczami wszczepów. To zaś czyni samą końcówkę gry wyjątkowo nieprzyjemną.
W ostatnim akcie Buntu ludzkości Hugh Darrow, jeden z członków iluminatów (tak, Deus Ex to seria naszpikowana teoriami spiskowymi bardziej niż sekcja komentarzy na profilu Jerzego Zięby), uruchamia specjalny biochip potajemnie montowany w augmentacjach, który wprowadza „ulepszonych” ludzi w stan morderczego szału. Jensenowi, jako jedynemu technologicznie usprawnionemu człowiekowi o wciąż zdrowych zmysłach, pozostaje ruszyć do wybudowanego na Oceanie Arktycznym ośrodka Panchaea, skąd dobiega niszczycielski sygnał.
Problem w tym, że niemal cały personel stacji to osoby posiadające wszczepy. Zakładając więc, że nie uczyniliście z Jensena absolutnego mistrza skradania się, wyposażonego w szereg augmentacji ułatwiających pozostanie niezauważonym – prędzej czy później dochodzi do konfrontacji. A przecież ci ludzie nie są tutaj niczemu winni – zostali po prostu wykorzystani bez własnej wiedzy przez przedstawiciela wszechpotężnej organizacji, by pokazać światu potencjalne zagrożenia związane z transhumanizmem. Sprawy nie ułatwia fakt, że zbliżając się do opętanych krwiożerczym szałem nieszczęśników, słyszymy ich budzące litość lamenty, by ten koszmar wreszcie się skończył. Pocieszyć może nas przynajmniej fakt, że na koniec Jensen ma szansę wyłączyć sygnał i wyjaśnić we własnej transmisji, kto stał za całym incydentem... tylko po to, by na początku kolejnej części dowiedzieć się, że tak naprawdę wokół tych traumatycznych wydarzeń narosło tyle legend, że nasz przekaz nie zrobił żadnej różnicy.