Roboty w grze NieR: Automata. Wrogowie z gier, których było nam szkoda 😭
Spis treści
Roboty w grze NieR: Automata
Gdy mowa o produkcjach z filozoficznym zacięciem, temat gry NieR: Automata raczej prędzej niż później pojawia się w dyskusji. Dzieło reżysera Yoko Taro i deweloperów z PlatinumGames porusza kwestie sztucznych podziałów, konfliktów, tworzenia nowego porządku w świecie bez bogów oraz własnych wyborów – trudno więc, by trzymało się sztywnych granic pomiędzy krystalicznie czystym graczem a krwiożerczymi wrogami. Tym bardziej że to właśnie ci ostatni odgrywają kluczową rolę w całej historii.
W Automacie Ziemia stała się polem bitwy pomiędzy stworzonymi przez obcych robotami a zaprojektowanymi przez ludzi androidami. Te pierwsze zdołały już przegnać resztki naszego rodzaju poza Błękitną Planetę i to właśnie gracz ma ją odzyskać. To oczywiście oznacza, że podczas wielogodzinnej rozgrywki będziemy likwidować całe rzesze robotów, które może i wyglądają raczej pociesznie niż groźnie, ale potrafią stanowić poważne zagrożenie dla naszych bohaterów.
W trakcie podróży od jednej masakry maszyn do następnej zaczniemy jednak natrafiać na sceny wskazujące na to, że nasi przeciwnicy to nie tylko technologicznie zaawansowani mordercy. Na wzór poprzednich mieszkańców Ziemi zaczynają dbać o swoje „dzieci”, tworzyć sztukę, uprawiać seks, wykazywać się autentyczną empatią lub pacyfistycznymi poglądami. Dokonują także okrutnych czynów, zjadają swoich pobratymców lub dołączają do kultów – słowem, stają się równie ludzcy (lub nieludzcy) jak ludzie. Po zobaczeniu ich wersji Disneylandu naprawdę trudno wrócić do bezmyślnego mordowania każdego, kto stanie nam na drodze.
Zresztą większość robotów została zaprojektowana w groteskowy, całkowicie niebudzący grozy sposób: wyglądają jak maszyny, które bez problemu mogłyby zastąpić Wall-E w kolejnym filmie Pixara. Urocze, śmieszne w swoich próbach imitacji człowieka, a momentami zwyczajnie dające się lubić – wrogowie w Automacie idealnie spełniają założenie gry: pokazanie nam, jak sztuczne są wytwarzane przez nas podziały, i zakwestionowanie przyczyn, dla których jesteśmy skłonni zabijać.
Na wszelki wypadek, jeśli widok uroczych robotów wystawiających własną wersję Romea i Julii nie zdołał zgasić w Was szału zabijania, deweloperzy postanowili dorzucić w grze fragment, w którym sami wcielamy się w jedną z maszyn, jakie opanowały Ziemię. Pierwsze zadanie w nowym, metalowym ciele to uratowanie naszego młodszego brata, któremu może pomóc tylko hojna dawka oleju. Bardzo łatwo wyczuć tutaj przywiązanie, jakie roboty czują do swoich pobratymców, co w zasadzie gwarantuje, że następnym razem pomyślimy trzykrotnie, zanim postanowimy posłać chociaż jednego z nich na złom.