Gdzie zabierze nas Assassin's Creed 2019? Typujemy settingi
Seria Assassin's Creed zwiedziła już pół świata, ale wciąż nie doczekaliśmy się wykorzystania wielu mocno wyczekiwanych okresów historycznych i miejsc. Analizujemy, gdzie być może Animus przeniesie nas w najbliższej przyszłości.
Spis treści
Assassin’s Creed Origins odniosło sukces, przywracając marce utracony blask. Ubisoft stara się więc zbadać preferencje graczy i przygotować grunt pod kolejną odsłonę cyklu – świadczy o tym ankieta, którą jakiś czas temu wydawca rozesłał do fanów serii. Postanowiliśmy zatem przyjrzeć się z bliska wybranym realiom proponowanym przez francuską firmę, a także tym, o których słyszy się w nieoficjalnych doniesieniach. Spróbowaliśmy też sprecyzować, w jakich dokładnie okresach historycznych można by osadzić następnego „Asasyna” oraz w jaki sposób dany setting wpłynąłby na schemat rozgrywki; nie omieszkaliśmy przy tym ocenić szansy na realizację konkretnych pomysłów.
Urządźmy sobie zatem zabawę w „co by było, gdyby” i przekonajmy się, w jaki sposób udałoby się zaadaptować opowieść o asasynach i templariuszach do realiów historycznych, które (przynajmniej w większości przypadków) jeszcze nie były eksploatowane przez deweloperów z Ubisoftu.
Warto odnotować, że na następną pełnoprawną część serii przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać. Yves Guillemot, czyli prezes Ubisoftu, zdradził niedawno, że nie pojawi się ona w tym roku – twórcy koncentrują się na Assassin’s Creed Origins, do którego zamierzają wydać jeszcze kilka DLC. Z tego też względu można przewidywać, że co najmniej jeden z pomysłów zawartych w niniejszym artykule doczeka się realizacji w formie większego rozszerzenia do przygód Bayeka z Siwy. Który? O tym przekonacie się na kolejnych stronach.
Epoka wikingów
Wikingowie i mitologia nordycka coraz częściej odgrywają wiodącą rolę w grach wideo. Nic dziwnego, że firma Ubisoft prawdopodobnie rozważa osadzenie akcji kolejnej odsłony cyklu Assassin’s Creed w epoce, w której na morzach i oceanach szalały skandynawskie bandy. Skąd o tym wiemy? Ano stąd, że Michele Nucera, czyli członek zespołu Ubisoft Milan, opublikował w sieci ilustrację zatytułowaną „Wioska wikingów”, którą możecie zobaczyć poniżej. Nie trzeba specjalnie się w nią wpatrywać, by dojrzeć na niej postać odzianą w charakterystyczny kaptur. Wątpliwości rozwiewa nazwa pliku – „assassinscreedragnarok”. Nie bez znaczenia pozostaje też wspomniana we wstępie ankieta, w której pojawiła się taka propozycja. Sprawdźmy więc, co miałaby do zaoferowania taka produkcja.
Szanse na osadzenie akcji w tych realiach: DUŻE
Dlaczego?
- Bo to nośny temat.
- Bo autorzy po raz kolejny mogliby pozwolić nam na zmierzenie się z mitologicznymi bóstwami.
- Bo to dobry sposób na ponowne wykorzystanie systemu żeglugi.
W zależności od tego, który moment działalności wikingów wziąłby na celownik Ubisoft, akcja tego tytułu mogłaby rozgrywać się gdzieś pomiędzy VIII a XI wiekiem. Mając w pamięci sondę opublikowaną przez wydawcę, śmiało można stwierdzić, że deweloperzy odpuściliby sobie temat początków ekspansji wikingów oraz napadów dokonywanych przez nich w obrębie Morza Północnego i wysp szkockich. Ubisoft wspomina o „wielkiej armii” wikingów, wobec czego najprawdopodobniej przedstawiłby ich wyprawy łupieżcze z późniejszego okresu, kiedy to dysponowali oni pokaźnymi flotyllami, których zasięg może robić wrażenie nawet dzisiaj. Wikingowie dotarli bowiem nie tylko do Islandii i Grenlandii, ale także do Ameryki Północnej (!) oraz na Morze Śródziemne czy wreszcie na Morze Kaspijskie (przez Wołgę), osiedlając się na zdobytych terenach i handlując (na przykład z Arabami). Istnieje też całkiem spora szansa, że autorzy postawiliby na XI wiek, kiedy to Normanom z Normandii udało się podbić królestwo anglosaskie i posadzić na tronie Wilhelma Zdobywcę, czyli potomka wikingów – założona przez niego dynastia władała Anglią przez trzysta lat.
Jak takie realia mogłyby wpłynąć na rozgrywkę?
Z całą pewnością do gry powróciłby system żeglugi, który wyniósł na piedestał Assassin’s Creed IV: Black Flag. Poza tym, podobnie jak miało to miejsce w Assassin’s Creed Origins, miłośnicy sieczenia i rąbania raczej poczuliby się tu jak w domu – o ile ukryte ostrze nie wyszłoby z użycia, o tyle zapewne znacznie częściej adwersarzy posyłalibyśmy na tamten świat za pomocą topora.