autor: Michał Pajda
Rzym czy Tokio – gdzie udamy się w Assassin's Creed 2020?
W tym roku nie będzie nowego asasyna. Dla jednych informacja ta jest skrytobójczym ciosem, gdy drudzy wzruszają jedynie ramionami. Jeszcze inni próbują zająć sobie czas spekulacjami na temat miejsca akcji kolejnej odsłony i my dołączymy do tych ostatnich.
Spis treści
Rok 2018 okazał się owocny dla miłośników wydawanych przez Ubisoft gier o skrytobójcach. W październiku dane nam było przecież wziąć udział w wojnie peloponeskiej w Assassin’s Creed Odyssey. Ta część cyklu została przez Was wysoko oceniona, zajęła bowiem trzecie miejsce w naszym plebiscycie na grę roku 2018.
Gdyby jednak przygoda Alexiosa/Kassandry była dla kogoś zbyt krótka (ponad sto godzin rozgrywki to mało?), na dokładkę otrzymaliśmy darmowe Assassin’s Creed Rebellion, przeznaczone do zabawy na smartfonie. Tytuły te muszą jednak wystarczyć fanom uniwersum przynajmniej do 2020 roku (i raczej mowa tu o jego czwartym kwartale) – już przed rokiem Ubisoft zapewniał, że po Odysei planuje odpocząć od corocznie wydawanych gier, dzięki czemu studio będzie mieć więcej czasu, by skupić się na potencjalnych dodatkach osadzonych w Helladzie i... dopracować swoją kolejną produkcję.
Tego typu przerwa (nie pierwsza zresztą – w 2016 roku Ubisoft także nie wydał nowego „Asasyna”) jest wodą na młyn dla wszystkich miłośników teorii spiskowych, którzy – już chwilę po premierze Odysei – rozpoczęli spekulacje na temat okresów historycznych, w jakich francuski deweloper mógłby osadzić kolejną odsłonę swojej najbardziej dochodowej serii.
Cogitationis poenam nemo patitur
W ankiecie z początku 2018 roku – dotyczącej niezapowiedzianego jeszcze wtedy Assassin’s Creed Odyssey – zaledwie 11,1% czytelników serwisu GRYOnline.pl wskazało starożytny Rzym jako potencjalną lokalizację wydarzeń nowej części cyklu. A szkoda, bo koncepcja ta wydaje się całkiem interesująca pomimo faktu, że wielu internautów narzeka na takie rozwiązanie. Z punktu widzenia malkontentów najistotniejszym argumentem „przeciwko” rzymskiemu settingowi jest... obecność Rzymu w poprzednich odsłonach serii – z Brotherhoodem na czele.
WŁOCHY VS JAPONIA
W tytule piszemy o Rzymie i Tokio, ale biorąc pod uwagę rozmiary ostatnich gier z serii bardziej prawdopodobne jest, że Ubisoft pokaże nam cały Półwysep Apeniński, lub całe Wyspy Japońskie, lub przynajmniej całe Honsiu.
Wielu narzekaczy zapomina jednak, że w dwóch pierwszych częściach trylogii Wieczne Miasto odwiedziliśmy na przełomie XV i XVI wieku – rzecz dotyczy więc pogranicza średniowiecza i renesansu. Starożytny Rzym wyglądał natomiast zdecydowanie inaczej i nie wywoływałby nieprzyjemnego uczucia deja vu – w głównej mierze za sprawą piękna antycznej architektury. Wystarczy wspomnieć ruiny pojawiające się w Brotherhoodzie – jak chociażby Koloseum – które w czasach antycznych były okazałymi budowlami i stanowiły wizytówkę rzymskiej potęgi.
Warto dodać, że Rzym średniowieczny i nowożytny był tylko cieniem dawnej metropolii. O ile na początku naszej ery miasto to liczyło nawet milion mieszkańców, w roku 1500 miało ich około 50 tysięcy. To ogromna różnica, którą z pewnością dałoby się zauważyć w grze.
Ubisoft zostawił sobie w poprzednich grach fabularną furtkę, która prowadzi wprost do Rzymu – jest nią Aya, poznana w Assassin’s Creed Origins. To właśnie ona – według quasi-historii opowiedzianej piórem scenarzystów gry – zadała pierwszy cios Juliuszowi Cezarowi w 44 roku p.n.e. Według kanonu uniwersum kobieta ta, razem z Bayekiem, jest założycielką Ukrytych – tajnego stowarzyszenia zrzeszającego ludzi będących protoasasynami. To oni dali początek międzynarodowej organizacji i z grubsza wyznaczyli zasady określone potem w kredo. Właściwe bractwo asasynów istnieje dopiero od XII wieku.
Tematów pozwalających stworzyć ciekawą fabułę jest więc multum – mogą być one powiązane bezpośrednio ze zmianami na scenie politycznej po śmierci dyktatora (kuluarowe obsadzanie stanowisk przy użyciu ukrytego ostrza – to lubimy!), jak również dotyczyć narodzin samego zakonu i tradycji, z których czerpały przyszłe pokolenia skrytobójców. Nic nie stoi też na przeszkodzie, by przeskoczyć w czasie kilkaset lat naprzód, aby towarzyszyć wydarzeniom schyłkowym dla jednolitego Cesarstwa Rzymskiego. Do tej puli można by dorzucić też czasy Nerona z masowymi prześladowaniami chrześcijan i wielkim pożarem Rzymu. Historia starożytnej metropolii jest prawdziwą kopalnią, z której Ubisoft mógłby czerpać inspiracje.
ASASYŃSKIE TRYLOGIE
Łatwo zauważyć, że seria Assassin’s Creed lubi układać się w trylogie. Mieliśmy trzy gry renesansowe, potem „trylogię amerykańską”, a później zaczęły wychodzić gry o europejskich metropoliach i rewolucjach. W tym przypadku Ubisoft zadowolił się jednak dwiema grami. Teraz pytanie pozostaje otwarte, czy antyczne przygody asasynów też stworzą „tryptyk”, czy urwą się na Odyssey?
Przeciwko starożytnemu Rzymowi może jednak przemawiać jeden, bardzo poważny argument. Chodzi o zbyt duże podobieństwo settingu do dwóch poprzednich odsłon serii. Już Odyssey miało z tym wielki problem, bo ochrzczone zostało mianem „fabularnej nakładki” na Origins – i trochę prawdy jest w tym stwierdzeniu, gdyż gry te wyglądają niemal bliźniaczo, mimo że ich akcja toczy się w zupełnie innym miejscu i czasie. Podobnie może stać się z rzymską odsłoną, której fragmentu dane nam było posmakować w końcowej misji Odyssey – podczas zabójstwa Juliusza Cezara. Dlatego też serii przydałaby się przeprowadzka w klimaty zdecydowanie różniące się od starożytności w basenie Morza Śródziemnego – do miejsca całkowicie odmiennego od tych, które mogliśmy oglądać do tej pory. I tu właśnie kłania się nam Japonia.