Wszystkie wojny Kojimy w Death Stranding. Najlepsze momenty z gier 2019 roku
Spis treści
Wszystkie wojny Kojimy w Death Stranding
Najnowsze dzieło uwolnionego z kreatywnych więzów Konami Hideo Kojimy kojarzy się nie ze spektakularnymi momentami, a z miarowym, spokojnym doświadczaniem wszystkiego, co ma do zaoferowania. Nie oznacza to jednak, że Death Stranding jest całkowicie wyzute z sekwencji, które zapadają w pamięć i są przy tym nieco bardziej widowiskowe niż reszta rozgrywki w grze z przekąsem nazywanej „symulatorem kuriera”. Dość powiedzieć, że przy trzech osobnych okazjach trafiamy na fronty trzech najbardziej zapamiętanych przez globalną kulturę konfliktów: I i II wojny światowej oraz wojny w Wietnamie.
Nie będziemy zdradzać, skąd wziął się tam sterowany przez nas bohater – przede wszystkim dlatego, że musielibyśmy zapewne objaśnić przy tym połowę fabuły gry, a nawet ci z nas, którzy ją ukończyli, jeszcze nie ogarniają niektórych wątków. Wiedzcie tylko jedno: wizja zbrojnego konfliktu w oczach Kojimy robi wrażenie. Zero bohaterskich młodzieńców, których kule się nie imają, zero patetycznej muzyki – tutaj wojna to horror pełną gębą. W trakcie tych – wcale nie takich krótkich – sekwencji non stop brodzimy w brudzie, wokół nas materializują się i znikają wspomnienia nieszczęsnych żołnierzy, a ścieżką dźwiękową są potworne wrzaski i nieustający grzmot karabinów.
Każdy z przedstawionych epizodów ma od razu rozpoznawalny charakter: podczas pierwszej wojny światowej przedzieramy się przez zabłocone okopy, podczas drugiej – przemierzamy zdewastowane w trakcie nalotów budynki, w Wietnamie zaś kryjemy się w krzakach, wiedząc, że atak może nadejść z każdej strony. Japończyk oczywiście wplata w to wszystko swoje sztandarowe dziwactwa, ale tylko doprawiają one całość swoistym paranormalnym klimatem. Zwłoki rekinów pośrodku drugowojennej pożogi? Mówcie, co chcecie, ale to dostaniecie wyłącznie u Kojimy.