Walka z Małpim Strażnikiem w Sekiro: Shadows Die Twice. Najlepsze momenty z gier 2019 roku
Spis treści
Walka z Małpim Strażnikiem w Sekiro: Shadows Die Twice
Bossowie w Sekiro: Shadows Die Twice to przede wszystkim mistrzowie miecza, imponujący raczej swoimi zdolnościami walki niż wyglądem. Małpi Strażnik stanowi jednak wyjątek od tej reguły i chociaż nie jest to przeciwnik tak wizualnie onieśmielający jak The Cleric Beast z Bloodborne’a czy Sif z Dark Souls, perspektywa mierzenia się z nim na krótki dystans – bo system walki w najnowszej produkcji FromSoftware innej opcji nie przewiduje – wydaje się doprawdy przerażająca.
I nie bez powodu. Panoszące się w Zatopionej Dolinie monstrum nie jest najpotężniejszym bossem w grze, ale starcie z nim to i tak prawdziwa męczarnia. Głównie dlatego, że do tej pory potykaliśmy się przede wszystkim z przeciwnikami wyposażonymi w katany czy włócznie, w przypadku których znacznie łatwiej dawało się wyczuć kolejny ruch i sparować uderzenie. Małpi Strażnik nie słyszał o czymś takim jak elegancka szermierka, więc od początku rzuca się na nas, okładając łapami, chwytając wpół czy... obrzucając odchodami. Początkowo trudno sobie wręcz wyobrazić, by miecz Jednorękiego Wilka zdołał w ogóle odbić jakikolwiek cios tego potwora. Ostatecznie jednak udaje nam się zmęczyć wroga i oderżnąć mu łeb gigantycznym ostrzem, tkwiącym przez całą potyczkę w jego szyi.
Kilka sekund odpoczynku... a potem powalonym tułowiem zaczynają wstrząsać drgawki, jedna z łap chwyta za miecz, a druga przykłada sobie na chwilę odciętą głowę do zakrwawionego karku i daje się słyszeć przerażający wrzask... I rozpoczyna się kolejna faza starcia. Naprawdę, widząc pierwszy raz Małpiego Strażnika powstającego na nogi, chciałem rzucić w niego kataną i uciekać. To po prostu potwornie trudna walka – przede wszystkim dlatego, że oba etapy mocno się różnią – ale przy okazji dają wgląd w to, jakim przekleństwem jest w świecie Sekiro nieśmiertelność.