Budowa nowego miecza świetlnego w Star Wars: Jedi Fallen Order. Najlepsze momenty z gier 2019 roku
Spis treści
Budowa nowego miecza świetlnego w Star Wars: Jedi Fallen Order
Star Wars: Jedi Fallen Order to triumfalny powrót interaktywnej rozrywki ze świata Gwiezdnych wojen na jasną stronę Mocy – zero mikrotransakcji, zawartość wystarczająca na kilkanaście godzin zabawy bez poczucia nudy, odpowiednio wyważony poziom trudności... Przede wszystkim jednak produkcja Respawn Entertainment zaskakuje wspaniałą atmosferą, która – przynajmniej w moim odczuciu – eksplodowała nieoczekiwanie podczas wizyty na planecie Ilum.
Trafiamy tam w najtrudniejszym momencie naszej przygody – Imperium powoli zaciska pętlę na szyi naszej załogi, a my jak na złość akurat straciliśmy miecz świetlny. Dolatujemy więc na Ilum, święte miejsce upadłego Zakonu Jedi, by znaleźć kryształ kyber i móc skonstruować sobie nową broń. Przez dobre pół godziny eksplorujemy mroźne jaskinie bez miecza, z którym do tej pory nie rozstawaliśmy się nawet na chwilę, czując, jak niewiele tak naprawdę jesteśmy w stanie zrobić w razie ewentualnego zagrożenia. Gdy w końcu odnajdujemy kryształ i miejsce, w którym możemy wytworzyć nowy oręż, spływa na nas ulga... i zaskoczenie, bo obok dotychczas dostępnego zielonego i niebieskiego koloru odkrywają się przed nami kolejne barwy ostrza – pomarańcz, purpura czy turkus, przywodzący na myśl wygląd broni Bena Kenobiego z początku Nowej nadziei.
Ponownie uzbrojeni i znowu optymistyczni wychodzimy więc z lodowych jaskiń tylko po to, by zauważyć, że Imperium rzuciło za nami ogromne siły. Ale że mamy już miecz świetlny, absolutnie nic – ani szturmowcy, ani droidy bojowe, ani nawet dwa AT-ST – nie jest w stanie pozbawić nas animuszu. Fantastyczna muzyka Gordy’ego Haaba i Stephena Bartona, świetnie zaprojektowana lokacja i błyszczący jeszcze mocniej niż zazwyczaj system walki komponują się tutaj w idealną sekwencję, w której zakocha się każdy miłośnik uniwersum.