autor: Adam Bełda
Zaburzenia osobowości. Czy superherosi mogą istnieć w naszym świecie?
Spis treści
Zaburzenia osobowości
- Znany przedstawiciel: Batman, Rorschach
- Źródło mocy: Trauma doznana w dzieciństwie
- Czy może istnieć? W prawdziwym świecie jest masa osób z zaburzeniami, dokonujących niesamowitych rzeczy, ale raczej nikt nie traktuje wewnętrznego cierpienia popychającego do wyjątkowych wyczynów jako supermocy
Zakończyć chciałbym najbardziej przyziemnym, ale i najbardziej kontrowersyjnym z rozpatrywanych przypadków. Wielu ludzi twierdzi, że supermocą Batmana są pieniądze. Ja się z tym nie zgadzam – konstrukcja superbohatera wymusza jakiś origin story. Moment, w którym spokojnie żyjąca osoba stwierdza nagle, że od tej pory będzie przebierać się za zwierzę i walczyć z przestępczością. Originem Mrocznego Rycerza nie jest zdobycie majątku – ten odziedziczył po ojcu – a tragiczne wydarzenia w Crime Alley, gdzie Joe Chill na jego oczach zastrzelił mu rodziców. Młody Bruce Wayne poprzysiągł sobie, że nigdy nie dopuści do tego, żeby ktoś musiał przechodzić to, co przeszedł on sam, i rozpoczął swoją krucjatę przeciw zbrodni.
Pierwsze dni Batmana miały jednak miejsce lata po tym wydarzeniu. Bruce czas ten poświęcił na podróże po świecie i doskonalenie swojego ciała i rozumu, aby sprostać zarówno fizycznym wyzwaniom walki ze złem, jak i być w stanie rywalizować z najtęższymi umysłami półświatka. Pieniądze były w tym przypadku tylko środkiem do celu, pomagały mu w pewnych kwestiach, ale nie zastąpiły morderczego treningu i nocy zarwanych nad książkami. Źródłem siły Wayne’a jest wewnętrzny przymus, przymus tak potężny, że persona Batmana staje się z czasem nie tyle drugą, co pierwszą naturą mężczyzny. Bruce Wayne, jego potrzeby, ambicje i uprzedzenia stają się całkowicie nieważne, a ludzka strona bohatera zredukowana jest do roli maski (czujecie ironię?) jaką założyć można w towarzystwie.
Wobec takiego przedstawienia postaci nie dziwi fakt, że jednym z powracających motywów w historiach o Batmanie jest kwestionowanie jego zdrowia psychicznego. Wielokrotnie pojawia się pytanie, czy Bruce Wayne nie jest tak naprawdę bardziej zaburzony od swoich – zamykanych przecież w szpitalu psychiatrycznym Arkham Asylum – przeciwników. Świat Batmana jest zresztą zaprojektowany tak, żeby te wątpliwości tylko podsycać.
Myślę nawet, że popularność tej postaci wynika właśnie z tego, że jej relacje z innymi i symbolika wokół nich jest wprost przeniesiona z modeli psychoanalitycznych. Mamy obsesję kontroli Mrocznego Rycerza, który mimo że jest niepowstrzymaną siłą natury, musi na każdym kroku hamować swoją agresję, bo przecież przysiągł, że nie będzie zabijał (Mogę złamać ci kręgosłup, połamać ręce, sprawić, że do końca życia będziesz jeździł na wózku inwalidzkim… ale cię nie zabiję. Bo jestem dobrym superbohaterem – bilet w jedną stronę na galerę dla tych, którzy znają źródło tych przemyśleń). Mamy Jokera, ucieleśnienie pozbawionego hamulców id, czystego chaosu, który uwodzi Batmana i chce tylko przekonać go, że wystarczy jeden zły dzień, aby ten przeszedł na jego stronę. Uwodzi? Właśnie, nawet orientacja seksualna Bruce’a jest kwestionowana. Oczywiście kanonicznie jest w stu procentach hetero, ale na poziomie mniej dosłownym… cóż, Frank Miller, jeden z bardziej uznanych twórców, który spopularyzował określenie „Mroczny Rycerz”, na pytanie, czy Batman jest gejem, odpowiedział, że lepiej dla niego byłoby, gdyby po prostu był gejem, zamiast – jak robi to w komiksach – wypierać swój popęd seksualny i sublimować go w agresję względem przeciwników (zupełnym przypadkiem – głównie mężczyzn). Czytając tę wypowiedź, czułem się tak, jakbym czytał wywiad z Freudem…
Zostało jeszcze 50% zawartości tej strony, której nie widzisz w tej chwili ...
... pozostała treść tej strony oraz tysiące innych ciekawych materiałów dostępne są w całości dla posiadaczy Abonamentu Premium
Abonament dla Ciebie