Szwarccharaktery – Geralt, jestem twoim... dzieckiem niespodzianką. Co Wiedźmin 1 robił lepiej niż Dziki Gon?
Spis treści
Szwarccharaktery – Geralt, jestem twoim... dzieckiem niespodzianką
Wiedźmin 3 miał świetną fabułę jako całość, ale powiedzmy sobie szczerze – antagoniści się „RED-om” nie udali. Intryga budowana misternie wokół Dzikiego Gonu przez drugą i trzecią część serii ostatecznie prowadziła do miałkiej konkluzji, że dybiące na Ciri elfy są po prostu złe do szpiku kości i trzeba je zwyczajnie zarąbać. Niby gdzieś tam w tle plątał się wątek zagłady zagrażającej ich krainie, której próbowały zapobiec za pomocą zdolności posiadanych przez podopieczną Geralta, ale na pierwszy plan ciągle wybijały się mordercze skłonności jeźdźców Gonu i ich dążenie do zdobycia władzy nad całym światem. Nie było prób dyskutowania z czarnymi charakterami ani przedstawiania ich motywacji od „ludzkiej” strony – nie, w spotkaniach wiedźmina z nimi przemawiały wyłącznie miecze. Aż wreszcie sztampowe zło zostało pokonane, a potem żyli długo i szczęśliwie (albo i nie, zależnie od zakończenia).
Na tym tle konstrukcja fabularna pierwszego Wiedźmina może jawić się wręcz jako mistrzostwo świata. Oto Biały Wilk tropi po całej Wyzimie tajemniczą organizację, która ośmieliła się napaść na Wiedźmińskie Siedliszcze, a po drodze niejako przypadkiem bierze pod opiekę chłopca mającego potężne zdolności magiczne – zaś w epilogu wychodzi na jaw, że niewinne dziecko otoczone troską przez Geralta oraz fanatyczny przywódca Zakonu Płonącej Róży, który stoi za całą intrygą, to jedna i ta sama osoba. Czyż to nie genialne? Pewnie, można tu wytykać jakieś paradoksy czasoprzestrzenne, ale jeżeli akceptowaliśmy je w Terminatorach, to dlaczego nie w Wiedźminie?
Również „porucznicy” sił zła, choć nie tak pomysłowi jak Wielki Mistrz, zasługują na wzmiankę. Najemny zabójca Magister może i był tylko zrzynką z Profesora, którego Andrzej Sapkowski postawił na drodze Geralta w książce Czas pogardy, ale ten zbir intelektualista okazał się dostatecznie ciekawą personą, by przetrwać aż do dodatku Wiedźmin 3: Serca z kamienia – a przynajmniej przetrwały okulary po nim. Czarodziej renegat Azar Javed też miał czym zapaść w pamięć – ciało obwieszone dziwnymi ozdobami, głęboki głos i nieprzeciętna moc zdecydowanie mogły wzbudzać niepokój. No i postać ta była doskonałym kontrargumentem przeciw wszystkim malkontentom narzekającym, że w wiedźmińskim świecie nie ma ludzi rasy innej niż biała... albo raczej byłaby doskonałym kontrargumentem, gdyby ktokolwiek jeszcze o niej pamiętał w momencie premiery Dzikiego Gonu.