Stabilne tempo akcji. Czego brakowało Wiedźminowi Netflixa?
Spis treści
Stabilne tempo akcji
Wychodzi na to, że Wiedźmin zawiódł w jakimś stopniu na każdym froncie, bo poważny prztyczek w nos należy się też reżyserom. Przejrzałem sobie ich filmografie i wpadłem w niemałe zakłopotanie, bowiem są to doświadczeni rzemieślnicy z całą masą telewizyjnych produkcji na koncie. Może więc źródło problemu nie jest tak oczywiste, jak początkowo myślałem, ale pewien brak wyczucia przy konstrukcji odcinków to rzecz niezaprzeczalna. Epizod z dżinem rozpoczął się od mało angażującej scenki humorystycznej, by potem popaść w klimaty niemalże egzorcystyczne przeplatane wybuchowymi dialogami i wątkiem romantycznym. Owszem, dzieje się dużo, ale ten rozgardiasz nie służy nikomu (szkoda, że tak ważny dla opowiadań Sapkowskiego wątek został tak pokracznie przedstawiony).
Synonimem dłużyzn i niepotrzebnych powtórzeń fabularnych stała się też Aretuza, w której to Yennefer przez kilka pierwszych odcinków uczy się czarodziejskiego fachu. Jasne, że poszczególne sceny znacznie pomogły w nakreśleniu charakterów oraz motywów postaci, ale czy tego wszystkiego nie dało się przedstawić trochę płynniej? Bo w pewnym momencie zrobił się z tego pseudo-Hogwart, a wiele dialogów Yen z Tissaią de Vries czy Istreddem to czysta katorga. Nie chcę nawet wspominać o finale sezonu, który potwierdza tylko moją wcześniejszą tezę, że samą walką nie stworzysz czegoś sensownego.
SEKCJA PLUSÓW
Takim złotym przykładem tego, jak zawrzeć wszystko, co najważniejsze, w kilkudziesięciu minutach akcji, jest epizod pilotażowy pod tytułem Początek końca. To właśnie w nim jesteśmy świadkami genezy Rzeźnika z Blaviken. Wiedźmin przybywa do miasta, poznaje szereg drugoplanowych postaci, otrzymuje zlecenie, a potem mierzy się z problemem natury moralnej. Wszystko zwieńczone zostaje uzasadnioną fabularnie jatką i zapadającym w pamięć dialogiem z Renfri. Bez zbędnych dodatków i upiększaczy – tak tworzy się rasowe fantasy. Szkoda jedynie, że tej subtelności i wyczucia zabrakło w reszcie sezonu (z małymi wyjątkami).