Poczucie przygody. Czego brakowało Wiedźminowi Netflixa?
Spis treści
Poczucie przygody
Po co oglądamy tę głupią fantastykę na przemian z science fiction? Proste – lubimy fikcyjne światy pełne niebezpieczeństw i niestworzonych istot, bowiem są one dla nas atrakcyjne. Nic więc dziwnego, że gatunki te czerpią zwykle z Kina Nowej Przygody, aby jeszcze bardziej podkręcić tempo i przykuć uwagę widza. Dlatego też szkoda, że w Wiedźminie jest tak mało podróżowania z mieczem w ręku. Niby mamy coś w stylu „potwora odcinka”, a postacie niemal przez cały czas są w drodze. Wychodzi jednak na to, że elementy przygodowe zostały zdominowane przez bezlitosną ekspozycję. Tymczasem można je było bardziej podkreślić.
I żeby było jasne, nie rozmawiamy o bezmyślnej naparzance, bo tej daleko do obrazków rodem z Władcy Pierścieni czy Indiany Jonesa. Samą walką nie złapiemy widza za gardło, potrzebny jest też jakiś cel. W fabule pierwszego sezonu zabrakło większej tajemnicy oraz napięcia – czegoś ekstra. I może to wina adaptowanego materiału, bowiem przełożone na ekran opowiadania musiały zostać intuicyjnie ze sobą połączone. Nie sposób jednak wszystkiego usprawiedliwiać tym, że to dopiero początek i potrzeba czasu, by rozkręcić show. Wystarczy spojrzeć na otwarcie Gry o tron, które zdekonstruowało wszelkie telewizyjne schematy.
Zostało jeszcze 38% zawartości tej strony, której nie widzisz w tej chwili ...
... pozostała treść tej strony oraz tysiące innych ciekawych materiałów dostępne są w całości dla posiadaczy Abonamentu Premium
Abonament dla Ciebie