2. BioShock: Infinite. 20 najlepszych gier 2013 według redakcji gry-online.pl
Spis treści
2. BioShock: Infinite
Seria BioShock zapisała się w historii przede wszystkim dzięki projektowi miasta Rapture. W Infinite Ken Levine postanowił odsunąć na bok niemal wszystko, dzięki czemu jego dzieło zdobyło nieśmiertelną sławę, i zaprojektować całość na nowo. Innymi słowy – wypłynęliśmy z głębin oceanu, pozostawiając dorobek Andrew Ryana pod opieką Wielkich Tatuśków, i wznieśliśmy się w przestworza, by powitać Columbię. Krok był ryzykowny, ale gracze pokładali ufność w uzdolnionym deweloperze. I bardzo słusznie, bo nowy BioShock to kolejne arcydzieło warte odnotowania złotymi zgłoskami w historii elektronicznej rozrywki. Kreując tę utopię, Ken Levine ponownie zderzył nas z wizją raju dla ludzi, który za piękną maską skrywa oblicze szpetne i przerażające, co zmusza co jakiś czas do zdjęcia palca ze spustu i zastanowienia się nad sprawami natury moralnej, etycznej czy społecznej. Kolejny powód, by niekiedy schować broń, nazywa się Elizabeth i jest jednym z najlepiej – najbardziej żywo i emocjonalnie – wykreowanych komputerowych towarzyszy w dziejach gier. Jednak najważniejsze, że Infinite nie traci nic ze swojej doskonałości również wtedy, gdy przychodzi do zastosowania rozwiązań siłowych – walce i innym sekwencjom akcji nie poświęcono ani odrobinę mniej uwagi niż projektowi Columbii, opowieści czy bohaterom. Oby boska iskra w umyśle Kena Levine’a nigdy nie zgasła, a kolejny BioShock wrył się w naszą pamięć równie głęboko.
W Elizabeth (a może w Columbii?) zakochali się fsm i Miro.
Dla mnie BioShock: Infinite jest jednym z najważniejszych tytułów ostatnich kilku lat. Pierwszym tak odważnie podejmującym problemy społeczne-religijne i niebojącym się krytyki skrajnych postaw. To strzelanina z cudownie wykreowanym światem, wspaniałą współbohaterką opowieści, nietuzinkowymi głównymi przeciwnikami i całą masą pobocznych postaci i scenek rodzajowych, które na długo zapadną mi w pamięć. Kolejny majstersztyk Kena Levine’a. /g40st