Worms – „wywołują różne skojarzenia”. 10 najlepszych gier 1995 roku
Spis treści
Worms – „wywołują różne skojarzenia”
Data premiery: 31 października
Producent: Team 17
Gatunek: gra strategiczno-zręcznościowa
Platformy: PC, Amiga, PlayStation, Saturn
Czym są więc Worms? Wywołują różne skojarzenia – ni to Scorch, Cannon Fodder czy Lemmings. Nasi bohaterowie mają po kilka pikseli wysokości, z radością idą na śmierć, posługują się masą różniastego uzbrojenia i są wprost nieprawdopodobnie głupi.
Recenzja gry Worms, „Secret Service” nr 33, ocena 65/100
Niestety – długa recenzja w magazynie „Secret Service”, mimo że reklamowana na okładce, skupia się wyłącznie na wyliczaniu trybów gry oraz uzbrojenia i opisywaniu, jak ono działa, nie poświęcając absolutnie żadnego zdania wyjaśnieniu tej niezbyt wysokiej oceny. A pierwsza część „Robaków” została generalnie ciepło przyjęta przez graczy i trochę podzieliła krytyków. Recenzje przeskakiwały od wysokich not powyżej 9/10 po zaledwie 6/10. Niektórzy rzeczywiście na siłę starali się porównywać grę do Lemmings czy Cannon Fodder, a tak naprawdę była to ładniejsza, zabawniejsza wersja DOS-owego Scorched Earth.
Może niektórym nie spodobał się także luźny humor i komiksowa grafika. Gracze w każdym razie pokochali „Robaki” za niezwykle wciągający gameplay, który bawił jeszcze bardziej, gdy grało się razem ze znajomymi. Nie da się opisać emocji, gdy wszyscy obserwowali lot granatu, który albo mógł trafić i zakończyć rozgrywkę, albo odbić się od czegoś, chybić i zmarnować kolejną turę. Warto też dodać, że w 1995 roku był to chyba jeden z ostatnich hitów, które równie dobrze jak na pecetach wyglądały i działały na poczciwych Amigach.
Wspomina Norbert „Brucevsky” Szamota
Worms pozostają dla mnie symbolem czasów, które zapewne nigdy nie wrócą. Druga połowa lat 90. XX wieku. Na dysku wciąż robiącego kolosalne wrażenie na młodym człowieku Pentium 120 próżno szukać wielu gier. Półka też raczej nie ugina się od płyt z tytułami. Głód zaspokajają w tych okolicznościach kolekcje dem i shareware’ów na CD. I jeśli mnie pamięć nie oszukuje, wśród nich także demo Wormsów. Z jedną śnieżną mapą i jedną piekielną. Tyle zawartości wystarczyło, żeby zagrywać się w tę produkcję godzinami, robiąc demolkę za pomocą bazook, granatów i innych narzędzi zniszczenia. Od tamtego spotkania „Robale” na zawsze w sercu.