Statki kosmiczne i te tradycyjne. Hity na PC, których nie ma w dystrybucji cyfrowej
Spis treści
Statki kosmiczne i te tradycyjne
Freelancer, Homeworld: Cataclysm, Pirates of the Caribbean
Fani space-simów zapewne zdają sobie sprawę, że ostatnim projektem Chrisa Robertsa przed jego długą rozłąką z branżą gier – zakończoną ok. 2012 roku – był Freelancer... I kto wie, czy Star Citizen stałby się tak wielkim fenomenem, jakim jest dziś, gdyby ten wcześniejszy, bardzo poważany niegdyś symulator nadal dało się kupić bez problemu, korzystając z dystrybucji cyfrowej. Choć nie zawierał komponentu MMO, w swoim czasie oferował niespotykaną swobodę, wciągając na setki godzin. Na nasze nieszczęście produkcję tę wydał Microsoft – więc wiecie już, jakie są szanse na jej cyfryzację. Prawie żadne. To samo dotyczy wcześniejszego Starlancera.
Innym kosmicznym tytułem, którego brak w sprzedaży może być odczuwalny, jest Homeworld: Cataclysm. Zresztą to akurat rzuciło się graczom w oczy nie tak dawno temu, gdy firma Gearbox Software wydawała Homeworld Remastered Collection, czyli reedycję całej tej kultowej serii RTS-ów w odświeżonej wersji... No, nie do końca całej, bo kolekcja nie objęła właśnie dużego dodatku Cataclysm do „jedynki”. Tłumaczono wówczas, że prawa do owego tytułu należą do kogoś innego, najwyraźniej niezainteresowanego przywróceniem gry na rynek. I stan ten utrzymuje się, niestety, po dziś dzień.
Piraci z Karaibów to produkcja z zupełnie innej bajki, choć ona też skupia się na statkach (tyle że żaglowych). Mamy tu do czynienia z przedstawicielem grupy gier, które zwykle stosunkowo szybko znikają z rynku z powodu licencji, na jakich są oparte – ich podtrzymywanie wiąże się bowiem ze sporymi kosztami. W tym przypadku sytuacja jest nieco paradoksalna, bo w samej grze trudno wyłapać jakieś bezpośrednie nawiązanie do filmu – to wzorcowy przykład morskiego sandboksa w pirackich klimatach, niezwiązany z historią kapitana Jacka Sparrowa i jego przyjaciół. Zresztą starzy wyjadacze być może pamiętają, że pierwotnie pozycja ta miała nosić tytuł Sea Dogs II i tylko kaprys wydawcy powiązał ją z filmem. Dziś płacimy za to cenę.