Role nie do odegrania. Hity na PC, których nie ma w dystrybucji cyfrowej
Spis treści
Role nie do odegrania
Another War, Diablo, Hellgate: London
Opisaliśmy już gry z wielu gatunków, ale nie zatrzymaliśmy się jeszcze przy RPG... Bo i tak naprawdę nie bardzo jest się przy czym zatrzymać – na tę chwilę nie ma problemu z dostępem do cyfrowych wersji najważniejszych gier role-playing na PC.
Jest jednak pewien „zaginiony” polski tytuł, o którym musimy koniecznie wspomnieć. Chodzi o Another War – klasyczne izometryczne RPG, które po dziś dzień stanowi unikat w skali globalnej. Jak często bowiem spotykamy się z przedstawicielami tego gatunku osadzonymi w realiach II wojny światowej, i to w charakterystycznej, humorystycznej otoczce? Wystarczy zresztą wspomnieć, że kontynuacja została zatytułowana Jak rozpętałem II wojnę światową, by zrozumieć, z jakim klimatem mamy do czynienia. Obie produkcje mogą nieco odbiegać od współczesnych standardów, ale wciąż stanowią gratkę dla każdego „rolplejowca”.
Na uboczu gatunku RPG leżą hack’n’slashe... i również w ich przypadku została do wymienienia jedna pozycja. Ale nie jest to pozycja byle jaka – chodzi bowiem o praprzodka gier typu „siecz i rąb”, czyli pierwsze Diablo. W cyfrowym sklepie Battle.net Blizzard oferuje obecnie wszystkie swoje hity z ostatnich dwóch dekad, poza tym jednym. I choć dostęp do Diablo II (o trzeciej części nie wspominając) powinien być wystarczającą rekompensatą, również pierwszy „Rogaty” zgromadził wokół siebie obszerne grono fanów, którzy mogliby chcieć posiadać tę odsłonę w formie cyfrowej.
To skoro już mowa o hack’n’slashach, pozwolę sobie pójść jeszcze o krok dalej i przypomnieć też Hellgate: London. W końcu tytuł ten od serii Diablo – stanowiącej dla niego zresztą główny punkt odniesienia – nie odróżnia wcale aż tak wiele elementów. Gdyby nie widok FPP/TPP, bezpośredni udział gracza w walce (własnoręcznie wymierzanie ataków) i futurystyczny klimat (silna obecność broni palnej), mielibyśmy do czynienia z rasową grą typu h’n’s. Konkurencją dla Diablo nie byłaby ona jednak żadną, bo okazała się po prostu za słaba. Mimo to warto o niej nie zapominać – w końcu rynek nie jest przepełniony podobnymi hybrydami. Gdyby tylko serwery nadal działały...
Zapomniany strach
Resident Evil, Silent Hill, Cryostasis, The Thing, The Suffering
Na koniec zostawiłem survival horrory. Kluczowe są tu oczywiście dwie kultowe serie rodem z Japonii – Resident Evil i Silent Hill. W obu przypadkach nie ma problemu z otrzymaniem cyfrowych wersji nowszych odsłon, jednak schody zaczynają się, gdy ktoś zapragnie zagrać w starsze części – a ktoś taki na pewno by się znalazł, bo w końcu to właśnie klasyka w tych cyklach jest darzona największą estymą.
Niestety, po Konami, jak już wspominałem przy Metal Gear Solid, nie ma się co spodziewać, że wyciągnie rękę do pecetowych graczy i zaoferuje im cyfrową reedycję Silent Hill 2, Silent Hill 3 lub chociaż Silent Hill 4: The Room. Pozostaje polowanie na pudełka. Więcej nadziei mogą mieć fani „Residentów” – ale nie na ponowne wypuszczenie przez Capcom Resident Evil 2 i Resident Evil 3: Nemesis w formie elektronicznej. Zamiast tego można oczekiwać, że w ciągu najbliższych kilku lat dostaniemy remaki obu tych gier, podobne jakościowo do ubiegłorocznego Resident Evil HD. Zresztą odświeżona wersja „dwójki” już została zapowiedziana.
Oprócz tego poza obszarem dystrybucji cyfrowej znalazło się kilka innych interaktywnych horrorów, które do wymienionych wcześniej serii oczywiście nie mają startu, niemniej też potrafią satysfakcjonująco straszyć. Na ponowną digitalizację zasługuje chociażby osadzone w arktycznym klimacie, pierwszoosobowe Cryostasis, które zostało wycofane ze sprzedaży jakieś trzy lata temu. Podobne „lodowe” realia można było znaleźć też w The Thing. Ponadto straszyć potrafiły również nastawione bardziej na akcję The Suffering