Kiedy znikną gry w pudełkach? Ich dni są policzone
Świat się zmienia, rynek się zmienia, a kolejne rzeczy, bez których nie wyobrażaliśmy sobie życia znikają. Niedługo do ich liczby mogą dołączyć gry w pudełkach. Nie za rok, nie za dwa, ale dni gier na fizycznych nośnikach są policzone.
Spis treści
Steam ma dopiero 15 lat, a już zdążył wszystko zmienić. W mojej szeroko pojętej młodości pudełko z grą było... Chciałem napisać, że czymś normalnym i oczywistym, ale to byłoby kłamstwo. Normalne i oczywiste to były sterty dyskietek, a potem podpisane mazakiem płyty w kopertach. Duże kartonowe pudełko z ładną okładką było raczej marzeniem, czymś, czego się pragnęło. Dziś musimy sobie zadać pytanie, jak długo jeszcze gry będą w ogóle sprzedawane na tradycyjnych nośnikach? Oczywiście możemy się mylić, ale dajemy im sześć do ośmiu lat, a potem staną się one jedynie ciekawostką dla kolekcjonerów.
Twarde dane
Ostatnio na potrzeby innego tekstu przekopywałem się przez raporty finansowe dużych wydawców. Okazało się, że takie na przykład EA ponad 70% przychodów w czwartym kwartale 2018 roku wypracowało dzięki produktom cyfrowym (gry, DLC, mikropłatności). To szczególny kwartał (szał przedświątecznych zakupów) i wydawałoby się, że w tym czasie ludzie mogą kupować gry w pudełkach, żeby zapakować je na prezent. W pozostałych miesiącach roku sytuacja wyglądała jednak identycznie.
Na początku roku poznaliśmy także bardzo ciekawe dane z brytyjskiego rynku. W całości był on warty 3,86 miliarda funtów. 80,1% tej kwoty przypadało na sprzedaż cyfrową, wliczając w to nie tylko cyfrowe kopie gier, ale też DLC, mikropłatności itd. Jednocześnie podano, że rynek cyfrowy zwiększył się na Wyspach o 12,5% rok do roku, a fizyczny zmalał o 2,8%.
Bastionem pozostają mainstreamowe gry AAA. FIFA 19 trafiła w Zjednoczonym Królestwie do 2,5 miliona odbiorców, z czego 1,89 miliona egzemplarzy nabyto w wersji pudełkowej. Z drugiej strony w przypadku FIF-y 18 kopie cyfrowe stanowiły 20% całego nakładu, a w przypadku FIF-y 19 już 25%. Ten mur kruszeje powoli, ale w końcu runie.
Bardzo niewiele pola do domysłów pozostawiają także dane zebrane przez portal Statista, a dotyczące sprzedaży gier w USA w latach 2009–2017. O ile na początku badanego okresu rynek był podzielony w proporcjach 80 do 20 z wyraźną przewagą pudełek, o tyle w 2017 sytuacja okazała się już odwrotna i „cyfra” odpowiadała za 79% sprzedaży.
Zarzuciłem Was tu garścią losowych statystyk, a wiadomo, jak to z nimi jest, można przy ich użyciu udowodnić dowolną tezę. Naprawdę trudno jednak znaleźć jakiekolwiek dane, które przeczyłyby ogólnemu trendowi – sprzedaż cyfrowa rośnie, a pudełkowa maleje.
CYFROWY PECET, FIZYCZNA KONSOLA
Wystarczy trochę znać rynek, żeby wiedzieć, iż bastionem gier na płytach są konsole. Obserwacje te potwierdzają także statystyki. Według przeprowadzonej w Stanach Zjednoczonych ankiety firmy Nielsen 66% posiadaczy konsol woli gry na płytach, a 71% pecetowców preferuje dystrybucję cyfrową.
Z drugiej strony rynek cyfrowych gier konsolowych powiększa się, i to szybko. Jeszcze w 2014 roku analitycy obliczali, że 25% gier sprzedawanych na konsole ósmej generacji to kopie cyfrowe. Na początku zeszłego roku Sony poinformowało oficjalnie, iż ten wskaźnik wzrósł do 43%.
Kiedy to się skończy?
Bardzo dużym argumentem za grą pudełkową jest możliwość odstąpienia jej odpłatnie kolejnemu użytkownikowi. Dlatego też konsole pozostają „pudełkowym” bastionem, co nie do końca podoba się producentom gier i sprzętu, którzy woleliby zachować pełną kontrolę i zyski z każdego sprzedanego egzemplarza swego dzieła. Właśnie tak wygląda to w przypadku Steama, choć trzeba zdać sobie sprawę, że to sytuacja na rynku unikatowa. Wyobrażacie sobie, że wyjeżdżając samochodem z salonu dożywotnio rejestrujecie pojazd na siebie?
Sony i Microsoft jednak chętnie tak właśnie widziałyby swoją przyszłość. Wszyscy pamiętamy nieudaną próbę ograniczenia handlu „używkami” przy debiucie obecnej generacji konsol. Teraz po raz któryś słyszymy plotki, że sprzęt Microsoftu pojawi się na rynku także w wersji pozbawionej czytnika płyt. Każda kolejna generacja konsol to mały kroczek na drodze do rozstania z płytami.
Możemy założyć, że dziewiąta generacja wciąż jeszcze pozwoli na tradycyjne kupowanie gier, ale jednocześnie zaoferuje ulepszenia w usługach cyfrowych i być może jakiś system handlu cyfrowymi tytułami, co ostatecznie przekona graczy, że nie warto zawracać sobie głowy płytami. Myślę, że na konsolach płyty utrzymają się więc jeszcze jakieś 6–8 lat – w zależności od tego, kiedy nastanie nowa generacja i jak długo będzie rządzić na rynku. Następna po niej będzie już zapewne całkowicie cyfrowa, a pecety prawdopodobnie dotrą do celu znacznie szybciej.