Streaming dobije pudełka?. Kiedy znikną gry w pudełkach? Ich dni są policzone
Spis treści
Streaming dobije pudełka?
Dodatkowy atak na pudełka prowadzony jest od lat z flanki. Technologia streamingu na razie wprawdzie szybuje nisko nad ziemią, pozostając zaledwie ciekawostką, ale ostatecznie osiągnie jakość, która zadowoli dużą część „casuali”. Oczywiście my, „prawdziwi gracze”, sobie ją odpuścimy, no bo przecież jest to gorsza jakość, nie dostaje się gry na stałe (tak jakby na Steamie się ją posiadało) i w ogóle kiedyś to było. Jeśli jednak przeciętny mężczyzna po trzydziestce będzie dwa razy w miesiącu chciał zagrać w FIF-ę, to łatwiej i taniej wyjdzie mu zarejestrować się na platformie Google Stadia (zapewne loginem i hasłem z Gmaila) niż kupować konsolę, a potem jeszcze pudełko.
Sam streaming to prawdopodobnie za mało, żeby wyprzeć gry pudełkowe z rynku, ale jako dodatkowy czynnik może on przyspieszyć zanikanie pudełek. Warto przy tym pamiętać, że może też dojść do pewnego rodzaju reakcji łańcuchowej. Kupujemy coraz mniej pudełek, więc coraz mniej opłaca się prowadzić sklepy z grami w pudełkach czy utrzymywać odpowiednie działy w dużych firmach. W efekcie takie miejsca mogą być zamykane i coraz więcej graczy stwierdzi: „Ech, nie chce mi się szukać kolejnego sklepu i jeździć dalej, po prostu kupię sobie grę w sieci”. To już się dzieje. Widzieliście ostatnio dział z grami wideo w hipermarkecie? Ja widziałem, smutny widok.
Uratowani z potopu
Choć osobiście już dawno dałem sobie spokój z pudełkami i płytami (mój komputer nie ma nawet CD-ROM-u) i zaprzedałem duszę Valve, rozumiem obawy. Przyjemnie jest posiadać, kropka. Może to ewolucja, może to wrodzona ludzka ułomność, nie mnie oceniać. Każdy z nas jednak lubi być właścicielem rzeczy. O wiele łatwiej czuć, że coś do nas należy, jeśli można to położyć na półce, poukładać seriami, tematami i kolorystyką pudełek, dotknąć, poczuć i powąchać. Goście przychodzący na kawę prędzej dostrzegą regał z pudełkami niż licznik gier w bibliotece Steama na przypadkiem włączonym monitorze. Dla wielu z nas przytoczone wyżej liczby mogą brzmieć jak groźba. Nikt nie lubi, jak znika z rynku jego ulubiony produkt. (Pamiętacie krem Snickersa do kanapek? Nigdy im nie wybaczę). Czy istnieje więc szansa, że gry w pudełkach przetrwają? Nie bawmy się w gdybanie, tylko poszukajmy analogicznych przykładów wśród innych produktów.
Na początku roku portal Statista opublikował dane z rynku brytyjskiego, które pokazują, że są media potrafiące oprzeć się cyfrowej rewolucji. Choć pierwszy Kindle Amazona zadebiutował w 2007 roku, wciąż 76% książek sprzedawanych w Zjednoczonym Królestwie to wydania papierowe. To jednak sytuacja zupełnie inna niż w przypadku gier, tutaj fizyczny nośnik nie próbuje przetrwać, tylko mocno okopał się na pozycji i nie oddaje pola nowemu. Spójrzmy więc na muzykę.
Winyle dla zuchwałych
Ten sam raport pokazuje, że zaledwie 11% muzyki sprzedawanej poddanym Elżbiety II trafiło do klientów w formie tradycyjnego nośnika. Największa część z pozostałych 89% przypadła na streaming. To rzeczywistość jeszcze bardziej cyfrowa niż w przypadku gier. W takiej sytuacji rynkowej płyty wydają się skazane na porażkę. Okazuje się jednak, że o ile zapomnimy o CD i DVD, trafimy na inne płyty, których sprzedaż rośnie.
Fizyczna sprzedaż muzyki umiera, ale ten krążek w Wielkieb Brytanii kupiło 86 tysięcy osób. Bardzo przyzwoity wynik, który pokazuje, że ludzie naprawdę lubią winyle.
Pozostańmy przy Wielkiej Brytanii. W 2018 roku tamtejsi melomani kupili 4,2 miliona płyt winylowych, czyli 1,6% więcej niż rok wcześniej. Oczywiście w stosunku do 91 miliardów odtworzeń muzyki przez platformy streamingowe w tym samym okresie liczba ta wydaje się skromna, ale... Nie każdy biznes musi być masowy, żeby był opłacalny. Zespół Arctic Monkeys sprzedał w Wielkiej Brytanii aż 86 tysięcy sztuk swojego albumu Tranquility Base Hotel and Casino na winylu. Dla zespołu to raczej napiwek niż wypłata, ale wystarczy, żeby biznes się kręcił.
Podobnie jest w USA, gdzie zbyt płyt winylowych, choć pozostaje marginesem, ciągle rośnie. W 2018 roku na tym rynku sprzedało się niemal 17 milionów „czarnych płyt”. Moda dotarła także do Polski, w tym do popularnej sieci dyskontów, co udowadnia, że nie jesteśmy wyjątkiem i też lubimy kolekcjonować.
Co najważniejsze i dość oczywiste, artyści wydający muzykę na winylach jednocześnie zarabiają na CD, strumieniowaniu i koncertach, nie muszą więc wcale wybierać. Tak samo jest w przypadku gier wideo. Pudełka już teraz dla bardzo wielu twórców i wydawców są raczej ciekawostką niż głównym źródłem zysku, ale to nie znaczy, że koniecznie trzeba z nich zrezygnować. Tłoczenie, druk, magazynowanie i transport to dodatkowe koszty, ale gdy na rynku zostaną już tylko ludzie, którzy kupują pudełka, bo uwielbiają pudełka, nikt nie będzie narzekać, że cena jest wyższa niż w „cyfrze”. Możemy wierzyć, że nawet gdy osiągniemy poziom krytyczny, pudełkowe wydania gier nadal będą istnieć. Jako mikroskopijna nisza dla fanów, ale przetrwają.